piątek, 14 czerwca 2013

To koniec. Zabiliśmy w sobie wszystko.

Przepraszam, że tak to się urywa. Nie wiem nawet, co powinnam Wam powiedzieć. Wena do tej historii kompletnie zgasła, umarła. Nie ma jej. Szukałam wszędzie, nawet za szafą, za którą zwykle nie zaglądam. 
Nie wiem czy to dobra, czy zła informacja. Moim zdaniem dobra, bo lepiej z czegoś zrezygnować, niż ciągnąć na siłę. Mogę Wam obiecać, że za chwileczkę, za momencik wpadnę z czymś nowym. Siatkarskim, jak zawsze. Jeszcze nie wiem pod jakim kątem ugryzione. Negocjacje z moim Pierwszym Doradcą trwają :P.
Kiedy tylko powstanie, adres pójdzie na gadu, więc jeśli ktoś chce go poznać, to proszę o pozostawienie numeru w komentarzu :). Może nawet wrzucę link tutaj.
Buziak po raz ostatni.
A.

niedziela, 21 kwietnia 2013

14. Pali, pije, rwie i dusi mnie od środka. Bo nie trafiło na z plasteliny chłopca.


- Cieszę się, że jesteśmy wszyscy. Jestem cholernie zawiedziona – powiedziała, siadając na brzegu długiego stołu w sali konferencyjnej. – Zdejmij słuchawki – zwróciła uwagę Winiarskiemu, który z całej sytuacji nie robił sobie nic.
- Wyluzuj, co takiego wielkiego się stało – rzucił przyjmujący, a ona spojrzała na niego złowrogo.
- O tym, że wybieramy się na kręgle, wiedzieliśmy wyłącznie my. Nikt poza naszą ekipą (ani obsługa hotelu, ani amerykanie) nie wiedział wcześniej o tych planach! A w gazecie było wyraźnie napisane, że ich „informator” dał im znać jeszcze przed meczem. Naprawdę myślałam, że coś się zmieniło i jesteśmy w stanie współpracować. Ale teraz widzę, jak wielka to była pomyłka. Ktokolwiek ma zamiar się przyznać? – spytała i wbiła wzrok w Kubiaka.
Michał siedział spokojnie, wiedząc, ze przecież za czyste sumienie nikt go nie ukarze. Oparł się o krzesło Bartmana i szepnął mu na ucho: „To pewnie Winiar”.
- Masz nam coś do powiedzenia? – zapytała Zuza, widząc, ze dziwnie się ożywił.
- Ja? Nie – powiedział nieco zdziwiony, że w ogóle mogła go o coś takiego podejrzewać.
- Może jednak – naciskała, a Michał zmarszczył brew.
- Pogięło Cię, Zuzka? Niby po co miałbym ci robić krzywdę?
- Bo jesteś jej byłym facetem i nie chcesz, żeby robiła karierę – zasugerował Winiar.
Winiarski zdecydowanie cieszył się z takiego obrotu sprawy. O to właśnie chodziło. Oczyścić się z podejrzeń najłatwiej, gdy w świetle kłamstw postawi się kogoś innego. Teatralnie zerwał się z krzesła i stanął obok pani trener, niczym obrońca, który dla dobra swojej klientki gotów poruszyć niebo i ziemię.
A ona? Siedziała beznadziejnie na tym stole z lekko wykrzywionymi wargami i wpatrywała się w Kubiaka bezsilnie.
- Przecież nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Znasz mnie!
- Wiem, ze świetnie kłamiesz – powiedziała cicho.
Tak bardzo nie chciała wierzyć w to, że mógłby zrobić jej takie świństwo. Jeśli jednak nawet Winiarski, który zawsze był przeciw niej tym razem chciał pomóc, to musiała być prawda. Oni na pewno coś wiedzieli.
- Powinieneś się wstydzić. Nie tylko przez to, co zrobiłeś lata temu, ale też przez to, że nie pozwalasz jej stanąć na nogi. Myślę, Zuza, że powinnaś to jakoś rozwiązać – przyznał Michał, biorąc w dłonie jej drobną dłoń i patrząc jej w oczy.
- Bez jaj, przecież to nie jego wina – powiedział wściekły Bartman i stanął za krzesłem Kubiaka.
- Jaki jest taki jest, ale czegoś takiego by nie zrobił – dodał Mariusz, patrząc na Panią Trener.
Nie wiedziała, w co powinna uwierzyć.
- Z drugiej strony. Tylko on miał powód – powiedział cicho Nowakowski, nie wiedząc co o tym myśleć.
Możdżonek pokazał mu tylko, że nie warto się mieszać. Większość chłopaków nawet nie wiedziała o co chodzi. Szybko jednak w obiegu pojawiło się papierowe wydanie brukowca.
- Powód?! Stary, jaki miałem powód?! Złamałem jej życie lata temu, chociaż wcale nie chciałem. Dlaczego miąłbym to robić znowu i do tego z premedytacją?!
- No ja tam nie wiem – powiedział Piotrek i wzruszył ramionami.
- Może nie możesz patrzeć na to, że radzi sobie bez Ciebie – powiedział Winiar, zmieniając się z prawnika w psychoanalityka.
- Trzymaj mnie, bo mu zapierdolę – warknął Kubiak, a Bartman usadził go za ramiona.
- Z tego co pamiętam, to właśnie Ty byłeś najbardziej przeciwny Zuzie – zaczął spokojnym, dojrzałym, kompletnie pozbawionym emocji tonem Bąkiewicz, wstając z krzesła po drugiej stronie stołu.
Imponował jej dziwnym spokojem, który potrafił zachować. Większość, nawet niezaangażowanych w całą sprawę osób, reagowała bardzo żywiołowo na każde padające w dyskusji słowo.
- Dobra. Jestem winien, tak?
- No nie – powiedział Bartman, patrząc zdziwiony na Kubiaka.
- Wiedziałem, ze Nasza współpraca nie będzie łatwa. Ale nigdy nie myślałem, że posądzisz mnie o coś takiego…
- Michał – zaczęła, ale on nie bardzo chciał jej słuchać. Winiar złapał ją za ramię.
- Nie róbmy tu telenoweli – rzucił i posadził ją na krześle podchodząc do Kubiaka.
- Wiem, że to Ty mnie wkopałeś. Jeszcze się rozliczymy – powiedział Dzik i spojrzał na nią. – Lepiej będzie, jeśli zejdę Ci z drogi. Owocnej współpracy i dynamicznego rozwoju kariery.
- Kubiak – powiedziała wstając, a on uśmiechnął się tylko i wyszedł.
W sali konferencyjnej zapadła dziwna, ciężka, niemal grobowa cisza. Stanęła przy stole.
- Jesteś zadowolona? – spytał Bartman i pokręcił głową, wychodząc z pomieszczenia.
Spojrzała na chłopaków. Nie mieli zbyt tęgich min. W sumie wyglądali na zdezorientowanych. Tylko Winiar się uśmiechał, a gdy przeniosła na niego wzrok, smutno pokiwał głową, bezgłośnie mówiąc: „Tak trzeba…”.

- Nie bądź niepoważny, błagam Cię – powiedział Bartman, stając przy Kubiaku, który właśnie wrzucał swoje rzeczy do torby.
- Stary, ona ma prawo Ci nie ufać, ale zły powinieneś być na kogo innego.
- Winiarski za to beknie. Znajdę tego dziennikarzynę, obiję mu mordę i przywlokę go tu, a wtedy wszystko jej wyśpiewa – powiedział Kubiak i zapiął walizkę. – Ale już tu nie wrócę – zastrzegł i patrząc na kumpli kiwnął głową, wychodząc z pokoju.

- Co Ty o tym wszystkim myślisz? – spytał Ignaczak, stając z kamera przy Łukaszu.
- Nie wiem – powiedział cicho Żygadło. – Z jednej strony to mógł być Kubiak. Ale z drugiej… Bąkiewicz ma rację. Jaki Winiar ma interes, żeby jej bronić?
- Kobieta jako trener to nie jest dobry pomysł – powiedział Łomacz, jedząc batona, a Kosok pokręcił głową.
- Teraz przez nią jest taka atmosfera, że nie mamy najmniejszych szans na wygranie meczu. A niedługo Brazylia. Jeśli to się nie wyjaśni?
- Oj przestań. W sumie już się wyjaśniło – powiedział Igła, wzruszając ramionami.
- Twoim zdaniem to jest wyjaśnione? – spytał Bąkiewicz, podając butelkę pepsi Łomaczowi i usiadł przy laptopie, wchodząc na pierwszy lepszy portal informacyjny. – Dobrze wiesz, jaki teraz będzie szum wokół kadry. A najgorsze jest to, że ona nie jest niczemu winna.
- A Ty coś bardzo jej bronisz… - zauważył Żygadło, siadając przy przyjmującym i uśmiechając się swoimi kozimi ząbkami. 

_________________________________

To tak. Sprawa numer jeden: przyzwyczaiłyście się już zapewne, więc nawet nie przepraszam. To się chyba nie zmieni, nie jestem zbyt płodną autorką badziewia. 

Sprawa numer dwa: cytat "Dlaczego noc jest krótka, a dzień długi jak węgorz" pochodzi z ambitnej pieśni "Tylko hit na lato" zespołu V-Unit. Nie pytajcie skąd znam. Uprzedzam - Grechuta to to nie jest.
Pozdro, Maria xD.

I sprawa numer trzy: zostałam nominowana, po raz pierwszy już jakiś czas temu, do "Liebster Award". Nie ukrywam, że przy pierwszym powiadomieniu o nominacji niemalże się wzruszyłam :)). W każdym razie. Nominowały mnie: Wiktoria i Dominika z Siatkówka to coś co łączy , Madziula a z Bo marzenia się nie spełniają, sny zawsze kończą, wspomnienia wracają, Karolina z bloga Spełnienie marzeń oraz Bełchaters <świetny nick, nie powiem xD> z Maybe volleylove?. Za wszystkie nominacje bardzo dziękuję, to naprawdę przesympatyczne :). Moje odpowiedzi na wszystkie zadane przez was pytania i to, czym dręczyć będę swoje ofiary, znajdziecie w zakładce Liebster Award.

Ostatnia, czyli czwarta sprawa. Może to głupie, ale... Osobo podpisująca się jak M. Czy możesz odezwać się do mnie na gadu? To dla mnie dosyć ważne. Łudzę się, że jesteś kimś z przeszłości. Kimś bardzo istotnym. 3059600. 

Buziak. I do następnego.
Agu.
No i bez zmian zapraszam na fejsa

piątek, 15 marca 2013

13. Dlaczego noc jest krótka, a dzień długi jak węgorz?


- Bartek, błagam Cię, uważaj – powiedziała, kiedy przyjmujący znów zamachnął się kulą o mało nie taranując nią Jarosza.
Podzieleni na dwie drużyny – amerykańską i polską, świetnie się bawili. Poprawiła fioletową sukienkę i sięgnęła po najlżejszą kulę stając na początku długiego toru. Anderson obok przyglądał jej się co chwilę próbując ją rozproszyć jakąś uwagą.
- Nie trafisz i tak, szkoda rączek – powiedział w końcu, a ona rzuciła mocno i trafiła wszystkie na raz, pokazując Amerykaninowi język. Zawiedziony przyjmujący skrzywił się lekko i popatrzył na nią, kręcąc głową.
- Brawo! – krzyknął Kubiak i przybił z nią piątki, łapiąc jej dłonie w swoje.
Popatrzyła na niego z uśmiechem i spojrzała na Wlazłego, który przyglądał im się z boku. Atakujący podszedł do niech i złapał ją z tyłu za biodra mówiąc jej do ucha, ze ma uważać. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się ciepło, dziękując tym gestem za opiekę, jaka nad nią roztaczał.
- I wszyscy! Ja! Uwielbiam ją! – wrzeszczał Bartman wywijając przy tym biodrami.
- Ona tu jest! – dołączył się Możdżonek.
Zaśmiała się puszczając dłonie Kubiaka i łapiąc w dłoń szklankę pepsi. Michał spojrzał za nią lekko gryząc wargę i skrzywił się, widząc Andersona, który właśnie do niej podszedł, proponując jej papierosa. Uśmiech pojawił się szybko na twarzy Winiarskiego, który bez przerwy obserwował każdy jej ruch.
- Wreszcie się przekonałeś. To dzięki tej wygranej? – spytał Wlazły, siadając przy nim ze szklanką whisky w dłoni.
- Tak, właśnie przez to – odparł Winiar, uśmiechając się pod nosem i dopił swoje piwo wstając i wędrując w stronę parkietu. – Rozkręcamy te imprezę! – krzyknął wesoło patrząc na kolegów i szalejąc zachęcił do zabawy część amerykańskiej ekipy.
Kompletnie rozluźniony cieszył się już z tego, że wszystko idzie wreszcie po jego myśli nieświadoma niczego Zuza wyszła właśnie z Mattem przed budynek.

- Gratuluję pierwszej wygranej. Nie cieszy mnie fakt, że nad moją drużyną, ale taki cios z tak pięknych rączek jestem w stanie znieść – powiedział przyjmujący, a ona zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
- Mój angielski nie jest zbyt dobry, więc nie śmiej się – zastrzegła, celując w niego palcem i pozwoliła odpalić swojego papierosa. – Nie będę Cię przepraszać za to, że wygraliśmy – powiedziała wzruszając ramionami i uśmiechnęła się do niego ciepło, siadając z nim na krawężniku.
Dłuższą chwilę milczeli. Krępowała się rozmawiać z Amerykaninem w jego języku. Pewniejsza we włoskim chciała przerzucić się właśnie na ten. Szybko okazało się jednak, ze to Matt nie jest w nim zbyt biegły. Ciężko było mu ułożyć zdanie, bo przejęty poprawnością dumał długo nad odpowiedzią. Pozostali więc przy angielskim.
- Potrafisz nad nimi zapanować. Podziwiam.
- Udało mi się chyba złapać z nimi wspólny język – powiedziała naiwnie optymistycznie, kompletnie nieświadoma tego, co działo się paręnaście metrów od nich.

W dwóch samochodach po drugiej stronie ulicy mężczyźni z aparatami obmyślali właśnie tytuł dla jutrzejszego artykułu na pierwszą stronę tabloidu, dla którego pracowali.
- Napisze się, że to spisek i że wszystko ustawione, tak jak on mówił. W sumie, to chłop ma łeb – powiedział jeden z nich i uśmiechnął się szeroko.
- Będzie niezła kasa – przyznał drugi. -Taki siatkarzy musi naprawdę dobrze płacić.

- Wracamy? – spytał Matt, bo zaczęło się robić chłodno, a komary cięły coraz bardziej natrętnie.
-Nie. Jeszcze chwilkę. Jest tak przyjemnie – powiedziała, wdychając zachłannie letnie, ciepłe powietrze.
- Ale chłodno – powiedział i, jak w taniej komedii romantycznej, której scenarzysty (tak samo jak autorki tej dennej historii) nie stać na lepszy i bardziej oryginalny pomysł, odstąpił jej słodkim gestem swą dużo za dużą, amerykańską bluzę z Jedynką na plecach.
Popatrzyła na Niego niepewnie i uśmiechnęła się tylko, nic nie mówiąc. Czuła się bardzo dziwnie. Bluza pachniała jego perfumami, a jego oczy pięknie błyszczały wśród nikłych świateł przejeżdżających mało tłumnie samochodów.
- Wracacie? Tańczymy. Kurek wyrywa jakieś laski – zaśmiał się Wlazły, wychodząc do nich, a ona podniosła się z pomocą przyjmującego z krawężnika i pokiwała głową.

Mariusz miał rację. Bartek obracał właśnie na parkiecie kolejną koleżankę, podśpiewując ochoczo polskie disco-polo. Matt zaśmiał się, widząc to, a ona zdjęła jego bluzę, dziękując za to, że tak chętnie zaopiekował się nią i otoczył choć odrobiną ciepła. Podziękowała jednak bezgłośnie. Wszystko wyczytał z jej oczu. Delikatny buziak w policzek, którego jej podarował, był chyba oznaką tego, ze zrozumiał przesłanie kryjące się w jej oczach.
- Zatańczysz? – usłyszała nagle za plecami.
Dobrze znany ton odbił się echem w jej głowie. Dopiero wtedy dotarła do niej ta propozycja. Niewiele myśląc kiwnęła nieznacznie głową i złapała go za dłoń, podążając za nim na parkiet. Kubiak ułożył śmiało swoją dużą dłoń na jej biodrze i nienachlanie, ale stanowczo przysunął ją do siebie, lekko się schylając.
- Wyrywasz Andersona?
- Nikogo nie wyrywam – powiedziała cicho i spojrzała na resztę chłopców, którzy świetnie się bawili.
Żygadło stał właśnie obok dj’a, prosząc o jakąś piosenkę, Kurek nadal wywijał, choć nieco wolniejsza melodia średnio na to pozwalała. Wlazły robił zdjęcia wszystkim rozbawionym znajomym, Winiar popijał piwo razem z Igłą i Gregorem. Śmiechom nie było końca. I tylko oni, jakby wyłączeni ze świata, trochę wolniej poruszali się w rytm piosenki Lady Pank, tak świetnie znanej drużynie Skry.
- To co? Karaoke! – krzyknął Żygadło, któremu udało się dogadać z, jak to nazywał Gregor, „wodzirejem” dzisiejszej zabawy.
- To kto pierwszy?  -spytał po angielsku, tak aby wszyscy zebrani zrozumieli, Bąkiewicz i popatrzył na panią trener
- Ja nie umiem – powiedziała szczerze, a Kurek popatrzył na nią, mocno łapiąc jej dłoń.
- J też nie. Możemy spróbować razem – zaśmiał się, a ona pokręciła lekko głową nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
Bartek naprawdę nic dzisiaj nie pił, a był pełen energii i chęci do zabawy.
- Nie no, dobra. Ja zacznę – powiedział Bartman.
- Ale jest jeden haczyk. Nie wybieramy sami piosenki. Proponuję, żeby pierwszą decyzję podjęła kobieta. Zapraszam – powiedział Żygadło, który całkowicie wygryzł już dj’a i zajmując jego miejsce, przywołał Zuzę do siebie.
- Zibi? – spytała jeszcze, a później z głośnika popłynęły żywo „Cztery osiemnastki”.
Amerykańska ekipa mimo tego, że nie rozumiała o czym śpiewa atakujący, reagowała bardzo żywo, śmiejąc się w głos i klaszcząc.
Piosenek było wiele. Słyszane już tego wieczoru „Zawsze tam gdzie ty” wykonane przez skład Skry, „Tylko hit na lato” w wykonaniu Bartka i Kuby, „What makes you beautiful” odśpiewane chóralnie przez reprezentantów Stanów, „Call me maybe”, którego nie odpuścił sobie Igła w parze z Grześkiem i nieśmiertelne „Zawsze z Tobą chciałbym być” w wykonaniu Kubiaka, Winiara i Mariusza. Siedziała w pierwszym rzędzie i głośno śmiała się z Panów, którzy mimo szczerych chęci nie zawsze wydobywali z siebie czyste dźwięki. Kolejny był Matt. Pięknie odśpiewane „Mandy” Westlife’ów zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Tym bardziej, że śpiewane było wyraźnie do jednej adresatki, a idealnie wydobyte z tekstu, jej ulubione z resztą przejście „How happy you made me, oh Mandy”, wprawiło ją w osłupienie. Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski siarczyście klnący w „Chryzantemach złocistych” nie wywołali już takiego wzruszenia, ale rozbawili zebrane towarzystwo do łez. Gromadowski z Czarnowskim nieco nie nadążali za tekstem, wykonując bezwstydnie „50 ways to say goodbye”, za co zgarnęli jednak największy aplauz. Russel Holmes w „Can’t take my eyes of you” zaaranżowanym przez Muse wypadł nienagannie. Ostatecznie nawet pani trener dała się namówić. Chociaż na początku uważała to za zwiastun porażki, poradziła sobie nieźle, śpiewając „Thank you very much”, a później, na bis (a co!) „Summertime sadness”. Panowie zachwyceni dołożyli jeszcze tradycyjne już „Ona tańczy dla mnie", którego próbowała się nauczyć również drużyna przeciwników.

Po raz kolejny okazało się dziś, że siatkarze, bez względu na pochodzenie, mogą tworzyć jedną, wielką rodzinę. Nie wszyscy oczywiście, ale kadra Polski i USA znalazła wspólny język, nie mając wcale na myśli angielskiego. Wracając do hotelu żartowali jeszcze, że kolejny mecz to Amerykanie muszą wygrać, bo przecież nie może być tak, że świetnie rozumiejące się ekipy walczą na boisku na śmierć i życie. Zaśmiała się, kręcąc głową i zapewniła, ze nie poddadzą się bez walki, ale jeśli zagrają tak dobrze, jak dziś śpiewali, to będzie to najlepsze i najbardziej wyrównane spotkanie w historii światowej siatkówki.

- Czy Ty to widziałeś? – spytała, kiedy jej wczorajszy nastrój prysł.
Bąkiewicz spojrzał na szmatławiec, który wylądował na biurku i podniósł na nią wzrok.
- Czytasz to?  -spytał, nieco zgorszony, a ona uderzyła palcem w stół tak intensywnie, że złamała paznokieć.
- Błagam Cię, nie wkurwiaj mnie, tylko to przeczytaj, błagam! – warknęła nieskładnie i usiadła na biurku przyjmującego, patrząc na Zagumnego.
- Widziałaś już… - powiedział cicho doświadczony rozgrywający i stanął obok niej. – Wiesz Zuza, myślę, że nie powinnaś się tym przejmować. Ludzie nie uwierzą w takie brednie.
- Nawet Przedpełski już do mnie dzwonił – powiedziała, czując, ze zaraz się rozpłacze.
Winiar leżał za to na łóżku i w kompletnym milczeniu tryumfował, widząc smutek na jej bladej twarzy.
- Kto mógł to zrobić…
- Kubiak – powiedziała pewnie, zaciskając mocno zęby i ocierając oczy.

___________________________________

Tak więc proszę. Jest długo, coś się dzieje. No i jest w niedługim odstępie czasowym. Mam nadzieję, ze się cieszycie. Tym bardziej, że mamy koniec trymestru, a ja tu dla Was tworzę :D. 
Piosenki radzę przesłuchać w wolnej chwili, wybrałam jedne z fajniejszych z mojej stałej playlisty (to że słucham niektórych z nich nie świadczy o mnie najlepiej, wiem xD).
Buziaczek! <3
A.

sobota, 9 marca 2013

12. Twoje oczy lubią mnie. I to mnie zgubi.


- Jest naprawdę dobrze, ale nie wypuszczajcie tego z rąk. Kończymy to w tym secie – powiedziała pewnie, wyciągając dłoń.
Ostatni okrzyk i powrót na boisko. Spojrzała na tablicę wyników i poprawiła krótką, czerwono-czarną sukienkę. Wszystko układało się po ich myśli. Poza pierwszym przegranym niestety setem, chłopcy dzielnie gromili rywali. Debiut miał być więc w pełni udany. Popatrzyła przez chwilę na drugą stronę siatki. Matt spojrzał na nią i odwrócił wzrok, uśmiechając się pod nosem. Nie był to pierwszy raz, gdy ich spojrzenia przypadkiem się spotkały. Za każdym razem uciekał zostawiając nutkę niedosytu. Nie miała pojęcia, co w nim jest takiego. Tak elektryzującego, słodkiego. Nieco intrygującego.
- Nie było bloku! – powiedział Anderson do sędziego, a ona podeszła bliżej.
- Przecież prawie wyłamało Ci ręce! – odpowiedziała po angielsku z nieco polskim wciąż akcentem i popatrzyła mu w oczy. Uśmiechnął się zawadiacko i pokręcił głową.
- Nieprawda! – roześmiał się ciepło, a ona pogroziła mu palcem.
- Kłamiesz – powiedziała pewna.
- Dobra, dotknąłem – przyznał szeptem, trapiony jej spojrzeniem i pokręcił głową.
- Proszę wracać na swoje miejsca – powiedział sędzia, rozdzielając ich.
Zaśmiała się i cofnęła się kilka kroków, uśmiechając się do swojej drużyny. Sędzia decyzji nie zmienił. Punkt dla Polski wywołał u Andersona kpiący śmiech, który ukryć miał jego poprzednie kłamstwo.
- Co Ci powiedział? - spytał Ziomek na przerwie technicznej. 16 punktów po stronie Polski było dużą zaliczką w czwartym secie.
- Spytał czy się z nim umówię – zażartowała, a Kubiak popatrzył na nią, unosząc brew z powątpiewaniem. – Słonka, doprowadźcie to już do końca. Niewiele czasu potrzebujemy, żeby rozstrzygnąć to na swoją korzyść. Grajcie środkiem, oni dzisiaj nie mogą tego odczytać. Wracamy – powiedziała pewnie i uśmiechnęła się ciepło.
Potrafiła ich zmobilizować paroma prostymi słowami. Skąd wzięła ten dar przekonywania? Tego nie wiedzieli. Ale działało. I to było w tej chwili najważniejsze. Skuteczność jej metod zaprocentowała na boisku, bo chwilę później cieszyli się już z wygranego meczu. Z dumą klaskała w dłonie dziękując im za całą pracę, którą dziś wykonali.
- Gratuluję Panowie. Świetny mecz. Dzisiaj kręgle, jutro wolne, pojutrze kolejny mecz, więc dzisiaj się odprężamy, a później zbieramy siły – zapowiedziała, stojąc w szatni. Siedzieli nieco zmęczeni na ławkach wokół niej.
- Kręglujemy z Metju? – zapytał Kurek, poruszając brwiami, a Kubiak wstał zamaszyście i wpadł pod prysznic, żeby już tego nie słuchać.
Gorące strużki ukoiły jego zmęczone ciało. Stał długo wśród pary i wody, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo chciałby dotknąć jej bladych warg. Chyba nigdy wcześniej nie czuł takiego strachu, że kto inny mógłby to zrobić. Chciał być tym jedynym. Dopiero teraz zaczęło docierać do niego, jak wiele stracił przez swoją szczeniacką głupotę i jak bardzo żałuje tego, co lata temu odebrało mu ją na zawsze.
- Nie mam pojęcia. Chyba przyjdą – powiedziała, siadając na ławce między Bartmanem a Nowakowskim.
- Ale się w Ciebie wgapiał chwilami – powiedział Zibi, trącając ją w bok.
- Przestań, przecież ja Matta dopiero dzisiaj poznałam! Tworzycie jakieś historie, romanse. To idiotyzm – powiedziała, śmiejąc się.
- Nie Matt, tylko Kubiak – powiedział Ignaczak, kiwając głową z szerokim uśmiechem i przewiesił sobie ręcznik na szyi idąc pod prysznic.
- Widzimy się w autokarze – ucięła krótko, nie mając zamiaru dłużej słuchać tych bredni.

- Jak to było, kiedy byłaś z Michałem? – zapytał Bąkiewicz, siedząc obok niej w autokarze.
Oderwała wzrok od krajobrazu za oknem i popatrzyła na przyjmującego,
- Chwilami idealnie, czasem mniej… Kubiak to bardzo trudny typ. Bardzo wymagający. Nie należy też do zbyt cierpliwych, a do mnie trzeba niestety mieć dużo siły. Wiesz, nie pamiętam już, jak to jest kochać – przyznała cicho i spojrzała na pomalowane na grafitowo paznokcie. – Było wspaniale, chociaż dość… Niestabilnie. Często się kłóciliśmy i bardzo często rozstawaliśmy – powiedziała lekko się uśmiechając.
- Naprawdę?
- Tak. A jak już zaczynaliśmy na siebie krzyczeć, to naprawdę… No rzucaliśmy talerzami, to nie były zwykłe kłótnie. Najbardziej nie lubiłam tych chwil, kiedy wrzeszczeliśmy, on w pewnej chwili zaczynał już żartować i w końcu mówił „no, to się wykrzyczałaś”. Zaczynałam wtedy płakać, bo czułam się tak cholernie bezsilna.
- Rozumiem – powiedział cicho Michał i pogłaskał ją po dłoni. – Nie jest łatwo. Ja z Beatą też czasem mam różne jazdy. Ale ogólnie to… Jest przyjemnie.
- I to się liczy. Żeby było przyjemnie. Beata to Twoja narzeczona?
- Dziewczyna. Nie określałbym tego jeszcze tak wielkimi słowami. Ale kto wie… - powiedział lekko się uśmiechając.
- Mam nadzieję, że będzie tylko dobrze – szepnęła szczerze i popatrzyła na resztę chłopaków.
Kubiak z słuchawkami na uszach wpatrywał się w sufit, Bartman grał na konsoli, Kurek i Jarosz bawili się w kamień, papier i nożyce, a Winiar słał smsy zerkając co jakiś czas na drogę przed nimi.
- Co tam? – spytał Ziomek, uśmiechając się do niej dość słodko, a ona spojrzała na niego podejrzliwie i roześmiała się, widząc niewinną minę, którą właśnie zrobił, aby oczyścić się z jej podejrzeń.
- No nic – odparła z uśmiechem i popatrzyła na śpiącego Ignaczaka.
- Wysiadamy – powiedział głośno Mozdżonek i wstał z miejsca, uderzając głową w sufit.
Siarczyste przekleństw w ustach tak spokojnego człowieka rozbawiło wszystkich. Głośny śmiech obudził libero, który spojrzał nieco zdziwiony na całe towarzystwo.
- Co tu się znowu dzieje – spytał zaspanym głosem i od razu poprawił włosy, patrząc na nią.
- Wysiadamy – zaśmiała się, powtarzając słowa kapitana i wstała, uderzając się głową w niższy sufit nad siedzeniem.

__________________________________

Wiem, że krótko i lipnie, ale dajcie mi się rozkręcić - dawno tego nie robiłam.
Przepraszam Was bardzo.
Do następnego. Oby szybko.
A.

środa, 6 marca 2013

00.

Słonka, naprawdę, już miesiąc czekacie na nowy rozdział. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Postaram się coś sklecić, jeśli dobrze pójdzie, to nawet na jutro!
Przepraszam Was z całego serca, przez tę szaloną szkołę straciłam poczucie czasu. I przestrzeni chyba też.
Buziak.

niedziela, 27 stycznia 2013

11. Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi, to z całych sił tylko przeciąg. Przeciąg trzaska złudzeniami.


- To po meczu, tak?
- No tak, tylko to musi być niespodzianka – powiedział Mariusz kiwając głową.
Znał ją długo i świetnie pamiętał, że w dziś, w sobotę, są jej kolejne urodziny. Dokładnie dwadzieścia trzy lata temu przyszła na świat. Uśmiechnął się nieznacznie.
- Ale ona lubi takie kulturalne imprezy. Więc jakiś torcik, szampan i to wszystko – zastrzegł, a Ignaczak uniósł brew.
- Zaprosimy Matta – rzucił, śmiejąc się ciepło.

A ona? Siedziała właśnie w fotelu i patrzyła przed siebie. Żadna informacja nigdy jej tak nie rozbiła. W dzień swoich urodzin i debiutu w kadrze usłyszała słowa, których nigdy usłyszeć nie chciała.
- Zuzka, mogę? – spytał ciepło brunet, a ona uniosła oczy pełne łez i szybko odwróciła głowę ocierając je wierzchem dłoni. – Co jest? – spytał zmartwiony i podszedł bliżej, kładąc dłoń na jej plecach.
- Nic – szepnęła i spuściła wzrok.
Niewiele to jednak dało. Słysząc głośny szloch, Michał schował ją w ramionach i delikatnie głaskał jej drobne ciało, chcąc, aby się uspokoiła.
- Masz tremę? Będzie dobrze, Zuza. Zaufaj mi – powiedział Bąkiewicz, a ona pokręciła głową.
Widząc, że na razie niczego się nie dowie, wolał odpuścić. Usiadł wygodnie na łóżku i posadził ją obok siebie, obejmując nadal ramieniem. Oparła głowę na silnym torsie i bezsilnie patrzyła w ścianę, roniąc kolejne łzy na jego koszulkę. Czarne ślady opadające z jej oczu na materiał.
- Można wiedzieć zbyt dużo? – spytała cicho, unosząc głowę.
Przyjmujący delikatnie odgarnął jej włosy za ucho i ułożył drobne stopy na swoim udzie, lekko ja kołysząc.
- Myślę, ze nie. Że zawsze lepiej znać całą prawdę.
- Ale gdybym nie wiedziała chociażby o tym, że Michał mnie zdradził…
- Zdradził?- spytał chłopak zdziwiony i lekko zacisnął dłonie w pięści. – On cię zdradził?! – powtórzył, a ona lekko pokręciła głową.
- To nie jest istotne. Istotne jest to, ze to w mojej rodzinie najwyraźniej genetycznie uwarunkowane, że jesteśmy zdradzane. Nienawidzę was, jesteście bezduszni. Oddajemy wam całe życie, a wy w kółko tylko kłamiecie – mruknęła i ukryła twarz w dłoniach, a on wydobył ją z nich bardzo delikatnie i popatrzył w jej czerwone oczy.
- Co się wydarzyło – zapytał cicho.
- Rodzice się rozwodzą. Tata zdradzał mamę od trzech lat. A wiesz co jest najgorsze? Że ja byłam pewna, że to najszczęśliwsze małżeństwo na świecie. Żyłam złudzeniami– powiedziała cicho i rozpłakała się na dobre.
Westchnął głośno i posadził ją na swoich kolanach, delikatnie kołysząc. Nic nie dawało. Szloch roznosił się po pokoju coraz bardziej i bardziej, narastał i stawał się coraz głośniejszy. Zaczął głaskać długie, ciemne włosy i patrzył na drzwi. Jak można to zrobić takim kobietom, jak ona. Jak Kubiak mógł to zrobić?!
- Lepiej wiedzieć. Życie z kłamcą nie jest niczym dobrym – powiedział jej do ucha i wziął na ręce chodząc spokojnie po pokoju od okna do drzwi, dopóki płacz nie ustał, a ona nie spojrzała na niego dziwnie niewinnym spojrzeniem. Jak mała, zagubiona dziewczynka obserwująca starszego brata, który obronił ją właśnie przed kolegami z klasy.

- Czy aj dżast metju miał już trening? – spytał Krzysiek, chodząc z kamerą między chłopakami.
- Nie. Ale my mamy za kwadrans. A jej nie ma – rzucił Winiar, unosząc brew i zasznurował buty.
- Nowe? – spytał Krzysiek, kierując na nie obiektyw.
- A jak!
- Firmówki?
- A jaak! – rzucił z dumą Michał i wyszczerzył się tryumfalnie, prezentując obuwie.
Na halę wszedł Bąkiewicz. Jego dziwne zachowanie szybko przykuło uwagę kolegów. Siatkarz odłożył na stolik dużą reklamówkę i spojrzał na nich.
- Zuza zaraz będzie. Mamy się rozgrzewać – powiedział spokojnie, nieco zdziwiony drążącymi go spojrzeniami.
- Zuza będzie – powtórzył Ziomek, poruszając brwiami.
- Mamy się rozgrzewać – dodał Kosa, wykonując ten sam gest i wyszczerzyli się porozumiewawczo.
Kubiak lekko zacisnął zęby, wnikliwie obserwując Bąkiewicza. Szybko znalazł się przy nim, dotrzymując mu tempa w biegu. O czym gadali nie wiedział nikt. Rozmowa nie była jednak zbyt spokojną, o czym świadczyły zacięte miny obu panów.
- Skończy się na rękoczynach. A tymczasem, drodzy widzowie, jest i ona! Jasna gwiazda, która rozświetli nam drogę do zwycięstwa w el eśce. Zuzaaaaaaa Witkowskaaaaaaaa! – powiedział i skierował kamerę w jej stronę.
Widząc, jak dyskretnie spuszcza głowę i stara się odwrócić od obiektywu, wyłączył jednak nagrywanie i odłożył urządzenie na stół.
- Rozgrzewaj się – poprosiła spokojnie, a Ignaczak usiadł obok niej.
- Co jest? – spytał, bo jej zaczerwienione oczy nie wskazywały na żadne pozytywne wydarzenia.
- Nic Krzysiek. Rozgrzewaj się, proszę – powtórzyła, a on pokiwał głową i pobiegł na boisko.
Dała im jeszcze kwadrans, a później wstrzymała wszelkie ćwiczenia, zbierając ich wokół siebie.
- Chciałabym dopracować taktykę Chłopcy. Spróbujemy najpierw rozegrać parę akcji pierwszy skład na drugi, a później będę jeszcze zmieniać i testować – zapowiedziała i stanęła przy linii pierwszego z boisk. – W pierwszym składzie chciałabym zobaczyć najpierw Gumę, Igłę, Marcina i Piotrka. Na ataku Zbyszek, a na przyjęcie Kuraś i Winiar. Na drugie zapraszam Ziomka, Pawła, Grześka i Karola, atak Wlazły i Bąku z Kubiakiem. Na razie Na bok Rucy, Łomacz i Jarosz, wchodzicie na zagrywkę, będę mówiła kiedy. Później będziemy zmieniać. Gramy – powiedziała, podając piłkę do Kubiaka i odwróciła się, żeby tylko nie trafić na jego spojrzenie.

Trening nie należał do łatwych. Podejmowanie decyzji tego dnia, gdy czujesz, jak się marszczysz, ciało wiotczeje, cycki zaczynają opadać, a do tego Twoje życie rodzinne właśnie przestało istnieć, jest cholernie trudne. Przyznać trzeba jednak, ze stanęła na wysokości zadania. Gardini bardzo jej pomagał. Wiedziała, ze gdyby nie ten facet, nigdy by tego nie przetrwała. Ich wieczorne rozmowy dużo jej dawały. Napawał ją optymizmem i spokojem.

- Z dzisiejszych obserwacji wynika, że wieczorem w pierwszym składzie zobaczymy Ziomka, Igłę, Możdżona i Piotrka, Mariusza, a na przyjęciu Kurka i Kubiaka. Na rezerwie będą wtedy Guma, Grześ, Zbyszek, Bąku i Winiar. A na trybunach zasiądziecie wy, Chłopcy. Chcę jednak, żebyście wiedzieli, że tutaj nie ma nic na stałe. Nikt nie jest w pierwszy skład wmurowany. Liga Światowa daje nam ten komfort, że obiecuję, że zagracie wszyscy, bez wyjątków. Wiecie już jak grają Amerykanie, wczorajsze wieczorne spotkanie mam nadzieję nieco nam rozjaśniło sytuację. Zobaczymy, na co postawią dziś. Na pewno trzeba się nastawić na przyjęcie i szczelny blok, najlepiej aktywny. Pasywny z nimi nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo mają wtedy czas na ustawienie swojego, a Anderson ostatnio murował w rosyjskiej, Bartek coś o tym wie – powiedziała, uśmiechając się lekko.
- Czyli nadal Metju – roześmiał się Pit, a ona lekko zmrużyła oczy, patrząc na niego złowrogo.
- Proszę się uspokoić – powiedziała i zaczęła się śmiać, słysząc swój oficjalny ton. – A tak poza tym, to dziękuję za cukierki. Od kogokolwiek są.
- Pewnie od Matta – rzucił Kubiak z przekąsem, a Bartman uśmiechnął się lekko.
- Nie, bo karteczka w reklamówce po polsku. Częstujcie się – powiedziała jeszcze i przeszła między nimi z pełnym workiem słodyczy. – Zasłużyliście sobie. Jestem z was bardzo zadowolona. Jesteście świetnie przygotowani, Chłopcy. Musicie tylko robić swoje i pamiętać, że gramy u siebie. A jaka jest nasza publiczność?
- Najlepsza na świecie – powiedział pewnie Winiar, a ona kiwnęła głową, uśmiechając się do Niego lekko.
- A tak na przyszłość. Mieszanka Wedlowska jest pyszna, ale wolę Michałki. Papierki mniej szeleszczą i nie trzeba się dzielić – powiedziała i zaczęła się śmiać, patrząc na swoich chłopców.
Trening pozwolił jej się oderwać. Chociaż na chwilę zapomnieć o życiu, które chwilowo waliło jej się na głowę. A do tego on… Rozmowa podziałała jak terapia. Mogła się wypłakać i wygadać, a on słuchał i co jakiś czas dodawał coś od siebie. Jak dobrze było mieć w swojej ekipie kogoś tak ciepłego i przychylnego, kto podejdzie do Ciebie tak czysto po przyjacielsku, bez żadnych uprzedzeń.

Czysto po przyjacielsku nie oznacza chyba jednak z drugiej strony dziwnego ciepła, gdy trzymasz ją w ramionach. Usiadł na ławce w szatni i popatrzył na Winiara, który dziwnie się uśmiechał, klepiąc właśnie smsa.
- Co się szczerzysz? – spytał, trącając go łokciem.
- Nie Twój interes – rzucił przyjmujący, uśmiechając się szeroko  do kolegi z drużyny i wstał, owijając się ręcznikiem w pasie.
- To co misiu-pysiu? Prysznic? – spytał Kurek, wisząc przez ramię Jarosza.
- A iiidź! – mruknął Kuba i wytarł się zniesmaczony, patrząc na Ziomka.
- Bartuś, zaczekaj! – rzucił rozgrywający, łapiąc kumpla pod rękę i wszedł razem z nim do łazienki.
- Tylko po mydło się nie schylaj! – krzyknął za nim Winiar i wśród śmiechu kolegów wyszedł z szatni na korytarz, odbierając telefon.
- Po meczu. Tak. Myślę, że koło dwudziestej pierwszej. Hotelowa kręgielnia, ale na pewno wystarczy czekać pod budynkiem, pali papierosy więc razem wyjdą. Ale jasne, będzie materiał jak nic! – powiedział pewien i widząc nadchodzącą dziewczynę, szybko odłożył słuchawkę.
- To jakaś taktyka? Masz zamiar rozproszyć rywala golizną? – zaśmiała się Zuza, a on uśmiechnął się do niej.
Jak słodka była, gdy nieświadoma jutrzejszych nagłówków, starała się nawiązać z nim kontakt! Tryumfował, próbując uśpić jej i tak nikłą czujność. Bo przecież jak inteligencja znikoma, to i intuicji brak.
- Mam nadzieję, że Ciebie za bardzo nie rozproszę, bo nam się przydasz – powiedział poruszając brwiami i przepuścił ją w drzwiach do szatni.
- Nie patrzę – rzuciła, zasłaniając oczy dłonią i obserwując ich bacznie między palcami. – Chłopcy, tak jak mówiłam, na szesnastą jesteśmy już na hali, więc piętnasta trzydzieści zbiórka pod autobusem. Wszyscy, obowiązkowo. Oczywiście zwarci i gotowi do meczu, tego chyba nie muszę przypominać – powiedziała, lekko się uśmiechając, a oni grzecznie pokiwali głowami, stając przed nią półnago.
- Kocham tę robotę – rzuciła jeszcze tylko, obserwują męskie, umięśnione ciałka i zaczęła się śmiać, wychodząc szybko z przepełnionego testosteronem pomieszczenia.


_________________________________


Tadaaam! 
Jako świeżo upieczona siedemnastolatka mogę Was obdarować kolejnym rozdziałem. Czytać i mówić, co sądzicie. Konstruktywna krytyka mile widziana, bo weny brak, a może wy mnie jakoś natchniecie.
Jeszcze milej widziane pomysły na ciąg dalszy. 
Kreatywność jest teraz w cenie, Dziewczęta.

Odpowiadając na Wasze komentarze:
1) więcej siatkarzy - oczywiście, zawsze chętnie! Prawdą jest, że skupiłam się na kilku wybranych, ale postaram się to zmienić. 
2) telenoweli chciałam uniknąć, zaczynając to opowiadanie, ale wygląda na to, że inaczej nie umiem - zawsze musi mi wyjść romansidło, zawsze. A chciałabym się tego oduczyć. Jeśli ktoś prowadzi jakieś warsztaty z pisania nieprzesłodzonych, niemiłosnych historii, to ja bardzo chętnie.
3) spowodowanie nienawiści do Winiara nie jest moim celem, chociaż sama średnio za nim przepadam, to nie chcę nikogo nastawiać przeciw niemu, tylko żartowałam :P.
4) przepraszam, że tak Was zaniedbuję, ale wena przychodzi do mnie falami. W tej chwili odpływ. Dlatego liczę na pomysłowe wsparcie ^^.


A tak bardziej poza. Znacie jakieś piosenki o siedemnastolatkach? Będąc szesnastką, miałam swoją ukochaną Muzykę Końca Lata i ich "16 skończy w czerwcu", a teraz...

I jeszcze, a co mi szkodzi, ask autorki - MsPretensja. Serdecznie zapraszam :D.

A.

niedziela, 6 stycznia 2013

10. Ciało i rozum w permanentnej niezgodzie.


Nadal była nieco oszołomiona. Jej zielone oczy dziwnie krążyły po sali pełnej siatkarzy.
- Dzisiaj, moi drodzy, macie wolne. Jutro rano, o dziewiątej mamy siłownię, o dwunastej taktykę, czternasta obiad, a o szesnastej jedziemy na halę. Obejrzymy mecz Kanady z Brazylią i zagramy swój. Liczę na pełne zaangażowanie. Spotkanie ze Stanami może być naprawdę istotne. Z resztą, w Lidze każde spotkanie będzie ważne.
- Nie tak ważne, jak jej spotkania z Andersonem – rzucił Winiarski do Wlazłego, a Mariusz spojrzał na Niego zdziwiony.
- Jeśli szukasz kogokolwiek, kto ma ochotę ją krytykować, to nie tutaj. Przecież wiesz – powiedział atakujący do przyjaciela, a Winiar zacisnął zęby.
Ona, ignorując szmer dochodzący z drugiego rzędu, dokończyła wypowiedź i uśmiechnęła się do chłopaków.
- Pamiętajcie – Naszym celem jest wygranie wszystkich spotkań w grupie, bo Brazylia będzie mocno naciskała – podkreśliła na koniec i otworzyła drzwi. – Do wieczora.
Siatkarze szybko się z nią pożegnali i zniknęli. Jeden z Nich wolał jednak zostać. Propozycja, jaką miał zamiar jej złożyć w zasadzie nie przechodziła mu przez gardło. Zuza spojrzała w górę, szukając w jego oczach jakiejś wskazówki.
- Masz ochotę na spacer? – wydukał wreszcie Kubiak, a ona spojrzała na niego wielkimi oczami.
- Jasne – odparła podświadomie, nie wiedząc właściwie dlaczego się zgadza.
Chłopak niewiele myśląc zaoferował jej swoje ramię. Minęła go jednak, zerkając w stronę schodów.
- Wezmę tylko telefon i okulary, zaraz wrócę – powiedziała niespokojnie i pognała na górę.
- Słuchaj, myślę, że ona się cieszy z takiego obrotu sprawy – stwierdził Zbyszek, który nagle znalazł się przy przyjacielu.
- Ja tam nie wiem.
- Stary. Trzymaj łapy przy sobie i jakoś to będzie. Ja wiem, że w takich chwilach, to rozum nie zawsze zgadza się z ciałem, bo sukienka krótka, ale wytrzymaj. Jak dobrze pójdzie, to nie będziesz długo czekał. 
- Bartman. Spierdalaj, dziękuję bardzo – powiedział zwyczajowo i pokręcił głową, widząc schodzącą po schodach Zuzę.
- Błyskotka – rzucił Zbyszek z szerokim uśmiechem i uszczypnął ją w pośladek, gdy tylko zjawiła się obok.
- Łapska – warknęła mało uprzejmie.
- Nie bądź taka oporna, lecisz na mnie jak wszystkie – stwierdził atakujący i poruszył brwiami, znikając jednak szybko z pola widzenia.

Spacer był dość długi. Chodzili wokół stawu znajdującego się w centrum parku. Rozmowa na początku niezbyt się kleiła. Szybko jednak złapali wspólny język. Przez moment było nawet jak kiedyś.
- Wolałam, jak śpiewałeś o baranku.
- Niee! Nie zmusisz mnie do tego. Nie w miejscu publicznym – zaśmiał się, siadając na schodach, prowadzących do wody.
- Boję się tu z Tobą siedzieć. Miewasz głupie pomysły – powiedziała szczerze, patrząc na niego zza ciemnych okularów.
- Nie wrzucę Cię. Siadaj – powiedział, lekko się uśmiechając i zrobił jej więcej miejsca. – Zmieścisz swoją wielką dupę?
- Zawsze wiedziałam, że masz mnie za grubą.
- Zawsze lubiłem Twoje okazałe pośladki – powiedział poruszając brwiami. – Klepać – dodał szybko, powodując, że jej blada twarz pokryła się rumieńcem.
Zaśmiał się, obserwując ją uważnie.
- No zaśpiewaj – zaczęła naciskać.
- Zuza.
- Proszę – powiedziała tak słodko, ze nie był w stanie jej odmówić.
- Jak dobrze być barankiem – zaczął niepewnie.
Widząc jednak aprobatę dziewczyny i jej uśmiech, kontynuował wiele śmielej. Jak bardzo lubił sprawiać jej przyjemność. Za uśmiech na jej twarzy był w stanie oddać wszystko.
- I wstawać wczesnym rankiem. Wybiegać na polankę i śpiewać sobiee tak! Bee, beee, beeee, kopytka niosą mniee! – wyśpiewał głośno becząc.
Śmiała się głośno, widząc miny przechodniów i słysząc jego głos w ulubionej piosence.
- A może coś jeszcze? – powiedziała, gdy wreszcie się uspokoiła.
- Nie ma mowy. Nie! Nie namówisz mnie – dodawał szybko, widząc jej błagalne spojrzenie.
- No dooobra – powiedziała, bawiąc się brzegiem sukienki jak mała, obrażona dziewczynka.
Nie mógł pozostać obojętny. Nigdy nie pozostawał. Nachylił się nad jej uchem i zaczął cicho nucić.
- Lubiła tańczyć. Pełna radości tak, ciągle goniła wiaatr.
Uśmiechnęła się pod nosem, czując jak opiera się za nią, obejmując ją nieznacznie ramieniem. Przymknęła powoli oczy.
- Zuziu, wiesz czym jest miłość? – zapytał nagle, a ona otworzyła oczy.
No czym. Czym właściwie ona jest. Tak nieuchwytna i abstrakcyjna, niekonkretna. Inna dla każdego.
- Sama nie wiem, czy wiem. Kiedyś myślałam, że tak, ale teraz… – powiedziała cicho i spojrzała w niebo.
- Aaa – mruknął tylko i spojrzał przed siebie.
- Wydaje mi się, że miłość to pomoc. Bezinteresowne wyciąganie ręki i docenienie tej wyciągniętej. Korzystanie ze wsparcia, które daje nam druga osoba. Wierność, cierpliwość i wzajemna akceptacja. Przyjmowanie drugiej osoby ze wszystkimi zaletami i Adami, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ale co ja tam mogę wiedzieć…
- Czyli ja Cię kocham – powiedział nagle Kubiak, po krótkiej chwili milczenia.
Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Michał – szepnęła cicho, a chłopak spuścił wzrok.
- Jest późno, zaraz obiad. Musimy chyba wracać – powiedział nerwowo i podniósł się z ziemi, otrzepując spodnie.
- Chyba tak – przyznała, wstając przy nim i kierując się w milczeniu w stronę ośrodka.

- A gdzie nasz gwiazda? – spytał złośliwie Michał, wchodząc do pokoju Kurka.
- W dupie. Nie bądź złośliwy – rzucił Bąkiewicz, stając w obronie pani trener.
- Kolejny zakochany. Co ona ma takiego, że wszystkich Was owinęła wokół palca? Jesteście tacy naiwni – zaśmiał się teatralnie Winiar, a Bartek wyłączył grę, zerkając na niego.
- Czemu jesteś taki cięty.
- Bo lubię – odpowiedział szybko Winiar i poczochrał włosy Bartka. – Milcz Bambino, kiedy dorośli rozmawiają – dodał, siadając przy nim.
- Partyjka? – spytał Bąku, tasując karty.
- Zawsze – odparł miło Winiarski i klepnął Bartka w ramię. – Żartowałem. Trochę luzu.
- Ja jestem luźny. Bardzo luźny. Jestem taki luźny – chcąc zademonstrować, wstał z łóżka i zaczął biegać po pokoju, wymachując łapami.
Chłopcy zaczęli się śmiać, a Jarosz, na swoje nieszczęście, wchodząc do pokoju i gadając z żoną przez telefon, nie zauważył podrygów przyjaciela. Zmasakrowany długimi, silnymi kończynami upuścił telefon i skrzywił się koszmarnie.
- Nosz kurwa mać, Kurek, do jasnej anieli, czy Ty jesteś chory?! – zapytał wściekły i podniósł komórkę z ziemi.
- Winiar mi zarzuca, że sztywny, Ty że chory. Walcie się wszyscy – powiedział obrażony przyjmujący i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Na korytarzu wpadł na Zuzię, która właśnie wróciła. Uśmiechnięta dziewczyna zrobiła na nim dobre wrażenie. W ogóle, wydawała mu się być całkiem w porządku. Nie rozumiał antypatii kumpla, a tym bardziej ich nie podzielał.
- Mała, idziemy na obiad?
- Tylko zmienię buty, bo mnie obtarły – powiedziała, wchodząc razem z Kurkiem do swojego królestwa.
- Nasza Kruszyna numer dwa, czyli Pani Trener. Uśmiechnij się proszę – powiedział Krzyś, wchodząc z kamerą do pokoju.
Wyszczerzyła się do niego ciepło, zakładając na stopy wygodne baleriny.
- Najczystszy pokój – rzucił Bartek, śmiejąc się.
- A u Bąkiewicza byłeś? – spytała zdziwiona, podważając jego zdanie.
- A Ty często tam bywasz? – zapytał Krzysiek, trącając ją palcem w bok i poruszając brwiami.
- Igła – warknęła tylko, kręcąc lekko głową i w doborowym towarzystwie dotarła do restauracji.

Wspólne posiłki z reprezentacją Polski okazały się być dla niego nie lada wyzwaniem. Długie spojrzenia posyłane w jej kierunku nie umknęły jednak uwadze Russella,  który głośno się roześmiał.
- Stygnie Ci zupa – zauważył, a Matt spojrzał w talerz, przenosząc szybko wzrok na roześmianego Holmesa.
- Zajmij się swoją – odparł nieco urażony i wbił oczy już wyłącznie w łyżkę, starając się nie rozpraszać.

Pogrążona w myślach o Kubiaku i nagłym przypływie szczerości, obserwowała cały czas amerykańskiego przyjmującego. Ideał, który siedział właśnie w drugim kącie sali, całkowicie zaprzątnął jej myśli, szybko wypychając z nich byłego kochanka.
- I co tam Mała? Smakuje? – spytał Krzysiek, który krążył właśnie po stołówce.
Pod wrażeniem słów wypowiedzianych przez libero tuż przy uchu, upuściła łyżkę prosto w barszcz, zachlapując przy tym zarówno swoją sukienkę, jak i białą koszulkę Gardiniego.
- Przepraszam – powiedziała szybko i zaczęła wycierać współpracownika.
Ignaczak, uwieczniając wszystko na taśmie, śmiał się głośno.
- Coo? Aj dżast METJU? – zapytał, akcentując ostatni wyraz.
Siatkarze zaczęli się głośno śmiać. Ona też, nie mogąc się powstrzymać od takiej reakcji, spuściła wzrok i roześmiała się, czując jak rumienią się jej policzki. Kolejny raz dziś.
- Metju Anderson. End dis is krejzii! – dodał jeszcze Igła i poklepał ją po ramieniu, podchodząc do Łomacza.

_____________________________________

Nie będzie marudzenia, że za długo musiałyście czekać? :D
W przypływie weny. Wątpię, żeby to stało się normą.
Buziaczek.
A.

9. Dziś jest tylko jedna taka szansa na sto.


Dni mijały szybko, a godziny treningów przeciekały niczym przez palce. Pierwszy mecz z Amerykanami nie miał należeć do łatwych. Zabawa zaczęła się jednak już w momencie, gdy rywale dotarli do hotelu w Łodzi. Od chwili przekroczenia progu, Matt zaczął się nerwowo rozglądać.
- Może dyskretniej? – spytał po angielsku Holmes i zaczął się śmiać, klepiąc kumpla p plecach.
- Alekno kazał znaleźć żonę, więc szuka – odparł Lotman i poklepał młodszego kolegę po plecach.
- Szukam kumpla. Graliśmy razem, a on jest z Polski i gra w reprezentacji.
- I nawet ze mną w klubie – zauważył Holmes i zaśmiał się, widząc kompletną dezorientację i rozbicie Andresona.
Kubiak wypadł właśnie zza rogu i z radosnym okrzykiem powitał dawnego przyjaciela. Gdy dotarł do Stanów, to właśnie Matt wspierał go najbardziej. Z racji wspólnych lekcji i gry w jednej drużynie bardzo zbliżyli się do siebie. Teraz kontakt nieco się rozluźnił, ze względu na odległość dzielącą ich i kariery, które toczyły się zupełnie odmiennymi drogami. Jeśli jednak mieli okazję, bardzo chętnie spędzali ze sobą mnóstwo czasu, popijając piwo i grając w wyścigi, jak za dawnych lat.
- Stary – zaśmiał się Kubiak, klepiąc Matta po plecach i spojrzał na jego bagaże. – To idziemy na miasto?
- Na razie, to ja idę do łóżka – odparł zmęczony podróżą Amerykanin, uśmiechając się do dawno niewidzianego przyjaciela.
- Sam? – roześmiał się Michał, nie uzyskując jednak odpowiedzi.
Matt patrzył gdzieś daleko przed siebie, wyraźnie zafascynowany obiektem swojego spojrzenia. Przechodziła właśnie korytarzem w zwiewnej sukience, ze słodkim, malinowym uśmiechem na twarzy, a rzucając okiem to tu, to tam, nie zauważyła nawet, że przeciwnicy dotarli wreszcie na miejsce.
- Z nią – stwierdził cicho Amerykanin, obserwując ją bez przerwy, a Kubiak podążył za jego spojrzeniem.
Zaciśnięte szczęki Polaka świadczyły tylko o frustracji, jaką wywołała uwaga przykuta przez dziewczynę. Matt spoglądał na nią dziwnie oczarowany, a Michał czuł narastającą złość. Dlaczego? Przecież wcale jej już nie kochał. Jego obojętność przybrała jednak właśnie bardzo dziwną postać syndromu psa ogrodnika.
- To nasza trenerka – powiedział takim tonem, jakby miało to zniechęcić Amerykanina, swoim nienagannym angielskim.
- Śliczna – odparł Matt, bardziej chyba jednak do siebie.
- To jest Zuza. Moja była dziewczyna.
- Okej. Zostawiam – powiedział Anderson nieco zawiedziony i ostatni raz spojrzał za kobietą, która po raz kolejny przemknęła długim holem, dopadając tym razem ich trenera.

- Dzień dobry. Witamy w Polsce – powiedziała radośnie, całując oba policzki trenera Amerykanów.
Knipe uśmiechnął się ciepło i objął ją ramieniem, przyglądając jej się uważnie.
- Piękna następczyni. Alan Knipe, miło mi.
- Mnie również, Zuzanna Rakowska.
Uroczy uśmiech brunetki zrobił bardzo pozytywne wrażenie na mężczyźnie. Była czarująca, ale czy nadawała się na trenera? Teraz w ogóle się nad tym nie zastanawiał. Dziewczyna poprawiła nerwowo włosy i spojrzała w stronę hotelowej restauracji.
- Obiad jest o trzeciej, więc macie jeszcze dużo czasu, aby odpocząć – powiedziała dość płynnie, chociaż sprawniej posługiwała się chyba rosyjskim.
- Dziękuję – odpowiedział mężczyzna obdarzając ją kolejnym uśmiechem.
- Życzę udanego pobytu.
- Zwycięskiego – poprawił ją Knipe, a ona roześmiała się w głos.
- Nie. Raczej nie – odparła ciepło i zniknęła w hotelowej windzie, uciekając z pola widzenia przystojnego bruneta.

Siedział właśnie na łóżku, gdy weszła do jego pokoju. Uśmiech mimowolnie pojawił się na jego twarzy. Była taka pocieszna, gdy kolejny raz potykała się o próg i klęła siarczyście, zerkając wreszcie w jego czekoladowe oczy.
- Co czytasz? – spytała, siadając na brzegu materaca.
- Gazetę – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Konkretniej?
- Ciekawą gazetę – zaśmiał się, drocząc się z nią.
- Bąkiewicz – warknęła tylko i usiadła wygodnie obok niego, patrząc w drobne literki.
Przez ostatnie tygodnie spędzili ze sobą dużo czasu. Zdecydowanie się do siebie zbliżyli. Z resztą, jak wszyscy koledzy, poznawał ją coraz lepiej i dostrzegał coraz więcej zalet posiadania szefowej, a nie szefa. Zuza była bardzo elastyczna. Trzymała dyscyplinę, często chodząc jednak na ustępstwa dla dobra swoich kochanych chłopców. Poza tym była bardzo zabawna i dbała o to, żeby wyglądali jak ludzie. Najważniejszym był jednak jej profesjonalizm. Gdy zaczynała pracę, nikt z nich nie spodziewał się, że jest w tym aż tak dobra. A ona każdego dnia udowadniała, że nauki pobierane u Andrei nie poszły na marne. Piątkowy mecz z Amerykanami miał być ostatecznym sprawdzianem, czy nowa gwiazda, bo bez wątpienia nią właśnie była, o czym świadczyło chociażby wielkie zainteresowanie mediów, daje sobie radę na tak odpowiedzialnym stanowisku.
Wracając jednak do szumu, jaki się wokół niej zrobił. Wydaje się, że głównym tematem dotyczącym Zuzy były podejrzenia kolejnych romansów. Ja i chłopaków jedynie to bawiło, prezes Przedpełski, zaniepokojony jednak takimi doniesieniami, szybko skontrolował sytuację w drużynie narodowej. Chłopcy zachwycali się nią w wywiadach i na facebooku, a redaktorki Ciach szczerze nienawidziły, obsmarowując ją i podkreślając brak sympatii przy każdej nadarzającej się okazji.
Pozostańmy przy Bąkiewiczu. Siedząc obok niej, uśmiechał się bez przerwy i złośliwie przywracał strony, gdy tylko zainteresowała się jakimś fragmentem tekstu.
- Michał – mruknęła obrażona i zmarszczyła brwi, wywołując tym śmiech bruneta.
- Będziesz brzydka i pomarszczona, jeśli nie przestaniesz – ostrzegł.
- Tak jak Ty – powiedziała ze współczuciem w głosie, a on spojrzał na nią zdziwiony.
- Ty mała Wredoto! – odparł oburzony.
Radosny śmiech rozniósł się po korytarzu, bo właśnie wyszła z pokoju czekoladowookiego, uciekając przed poduszką lecącą w swoją stronę. Przez nieuwagę wpadła jednak na kogoś, a odbijając się od silnego torsu wylądowała na twardej ścianie. Poczuła jednak mocny uścisk na nadgarstku, który w ostatniej chwili uratował ją przed bolesnym runięciem na ziemię.
- Przepraszam – usłyszała przerażony, amerykański akcent.
Powoli unosząc głowę, odzyskała równowagę i zamilkła, przyglądając się wybawcy. Jeden z cudów świata właśnie stał przed nią, uparcie trzymają dłonie na nadgarstkach. Matt Anderson we własnej osobie uratował właśnie jej niewiele warte, marne życie i uśmiechnął się tak, że znów straciła równowagę. Jego idealnie białe ząbki błysnęły jej po oczach, a spojrzenie wbite w nią wywołało nagłą potrzebę obejrzenia własnych butów.
- To ja przepraszam – powiedziała po polsku.
Chłopak uśmiechnął się tylko, kompletnie nic nie rozumiejąc. Ona za to szybko złapała brak reakcji.
- Przepraszam – powtórzyła po angielsku i delikatnie wysunęła ręce z jego silnych uścisków.
Sytuacja mogłaby w gruncie rzeczy uchodzić nawet za odrobinę romantyczną, gdyby nie fakt, iż cały wypadek obserwowały trzecie baczne, męskie, nieźle teraz zdenerwowane spojrzenia. Pierwsze z nich należało do Michała „Nie zależy mi” Kubiaka, a drugie, do gnijącego na łóżku Michała „To tylko szefowa” Bąkiewicza. Trzecie jednak było chyba najgroźniejsze. Michał „To doskonała sytuacja, żeby Cię udupić” Winiarski, planował właśnie jak obrócić to przeciwko Zuzie. Najlepszym sposobem wydawało się przecież rozkochanie ich w sobie do szaleństwa, przegranie meczu z Amerykanami i udowodnienie całemu światu, ze dziewczyna jest zdrajczynią. Amerykańskim szpiegiem w polskiej ekipie. Przyjmujący zaśmiał się tylko, myśląc o swym szatańskim planie i zniknął niezauważony przez parę, która wciąż stała na korytarzu, milcząc.


______________________________________

Nocą lepiej się tworzy. Mimo narzekań Bartków na stukanie w klawiaturę.
Do następnego. 

A.