piątek, 15 marca 2013

13. Dlaczego noc jest krótka, a dzień długi jak węgorz?


- Bartek, błagam Cię, uważaj – powiedziała, kiedy przyjmujący znów zamachnął się kulą o mało nie taranując nią Jarosza.
Podzieleni na dwie drużyny – amerykańską i polską, świetnie się bawili. Poprawiła fioletową sukienkę i sięgnęła po najlżejszą kulę stając na początku długiego toru. Anderson obok przyglądał jej się co chwilę próbując ją rozproszyć jakąś uwagą.
- Nie trafisz i tak, szkoda rączek – powiedział w końcu, a ona rzuciła mocno i trafiła wszystkie na raz, pokazując Amerykaninowi język. Zawiedziony przyjmujący skrzywił się lekko i popatrzył na nią, kręcąc głową.
- Brawo! – krzyknął Kubiak i przybił z nią piątki, łapiąc jej dłonie w swoje.
Popatrzyła na niego z uśmiechem i spojrzała na Wlazłego, który przyglądał im się z boku. Atakujący podszedł do niech i złapał ją z tyłu za biodra mówiąc jej do ucha, ze ma uważać. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się ciepło, dziękując tym gestem za opiekę, jaka nad nią roztaczał.
- I wszyscy! Ja! Uwielbiam ją! – wrzeszczał Bartman wywijając przy tym biodrami.
- Ona tu jest! – dołączył się Możdżonek.
Zaśmiała się puszczając dłonie Kubiaka i łapiąc w dłoń szklankę pepsi. Michał spojrzał za nią lekko gryząc wargę i skrzywił się, widząc Andersona, który właśnie do niej podszedł, proponując jej papierosa. Uśmiech pojawił się szybko na twarzy Winiarskiego, który bez przerwy obserwował każdy jej ruch.
- Wreszcie się przekonałeś. To dzięki tej wygranej? – spytał Wlazły, siadając przy nim ze szklanką whisky w dłoni.
- Tak, właśnie przez to – odparł Winiar, uśmiechając się pod nosem i dopił swoje piwo wstając i wędrując w stronę parkietu. – Rozkręcamy te imprezę! – krzyknął wesoło patrząc na kolegów i szalejąc zachęcił do zabawy część amerykańskiej ekipy.
Kompletnie rozluźniony cieszył się już z tego, że wszystko idzie wreszcie po jego myśli nieświadoma niczego Zuza wyszła właśnie z Mattem przed budynek.

- Gratuluję pierwszej wygranej. Nie cieszy mnie fakt, że nad moją drużyną, ale taki cios z tak pięknych rączek jestem w stanie znieść – powiedział przyjmujący, a ona zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
- Mój angielski nie jest zbyt dobry, więc nie śmiej się – zastrzegła, celując w niego palcem i pozwoliła odpalić swojego papierosa. – Nie będę Cię przepraszać za to, że wygraliśmy – powiedziała wzruszając ramionami i uśmiechnęła się do niego ciepło, siadając z nim na krawężniku.
Dłuższą chwilę milczeli. Krępowała się rozmawiać z Amerykaninem w jego języku. Pewniejsza we włoskim chciała przerzucić się właśnie na ten. Szybko okazało się jednak, ze to Matt nie jest w nim zbyt biegły. Ciężko było mu ułożyć zdanie, bo przejęty poprawnością dumał długo nad odpowiedzią. Pozostali więc przy angielskim.
- Potrafisz nad nimi zapanować. Podziwiam.
- Udało mi się chyba złapać z nimi wspólny język – powiedziała naiwnie optymistycznie, kompletnie nieświadoma tego, co działo się paręnaście metrów od nich.

W dwóch samochodach po drugiej stronie ulicy mężczyźni z aparatami obmyślali właśnie tytuł dla jutrzejszego artykułu na pierwszą stronę tabloidu, dla którego pracowali.
- Napisze się, że to spisek i że wszystko ustawione, tak jak on mówił. W sumie, to chłop ma łeb – powiedział jeden z nich i uśmiechnął się szeroko.
- Będzie niezła kasa – przyznał drugi. -Taki siatkarzy musi naprawdę dobrze płacić.

- Wracamy? – spytał Matt, bo zaczęło się robić chłodno, a komary cięły coraz bardziej natrętnie.
-Nie. Jeszcze chwilkę. Jest tak przyjemnie – powiedziała, wdychając zachłannie letnie, ciepłe powietrze.
- Ale chłodno – powiedział i, jak w taniej komedii romantycznej, której scenarzysty (tak samo jak autorki tej dennej historii) nie stać na lepszy i bardziej oryginalny pomysł, odstąpił jej słodkim gestem swą dużo za dużą, amerykańską bluzę z Jedynką na plecach.
Popatrzyła na Niego niepewnie i uśmiechnęła się tylko, nic nie mówiąc. Czuła się bardzo dziwnie. Bluza pachniała jego perfumami, a jego oczy pięknie błyszczały wśród nikłych świateł przejeżdżających mało tłumnie samochodów.
- Wracacie? Tańczymy. Kurek wyrywa jakieś laski – zaśmiał się Wlazły, wychodząc do nich, a ona podniosła się z pomocą przyjmującego z krawężnika i pokiwała głową.

Mariusz miał rację. Bartek obracał właśnie na parkiecie kolejną koleżankę, podśpiewując ochoczo polskie disco-polo. Matt zaśmiał się, widząc to, a ona zdjęła jego bluzę, dziękując za to, że tak chętnie zaopiekował się nią i otoczył choć odrobiną ciepła. Podziękowała jednak bezgłośnie. Wszystko wyczytał z jej oczu. Delikatny buziak w policzek, którego jej podarował, był chyba oznaką tego, ze zrozumiał przesłanie kryjące się w jej oczach.
- Zatańczysz? – usłyszała nagle za plecami.
Dobrze znany ton odbił się echem w jej głowie. Dopiero wtedy dotarła do niej ta propozycja. Niewiele myśląc kiwnęła nieznacznie głową i złapała go za dłoń, podążając za nim na parkiet. Kubiak ułożył śmiało swoją dużą dłoń na jej biodrze i nienachlanie, ale stanowczo przysunął ją do siebie, lekko się schylając.
- Wyrywasz Andersona?
- Nikogo nie wyrywam – powiedziała cicho i spojrzała na resztę chłopców, którzy świetnie się bawili.
Żygadło stał właśnie obok dj’a, prosząc o jakąś piosenkę, Kurek nadal wywijał, choć nieco wolniejsza melodia średnio na to pozwalała. Wlazły robił zdjęcia wszystkim rozbawionym znajomym, Winiar popijał piwo razem z Igłą i Gregorem. Śmiechom nie było końca. I tylko oni, jakby wyłączeni ze świata, trochę wolniej poruszali się w rytm piosenki Lady Pank, tak świetnie znanej drużynie Skry.
- To co? Karaoke! – krzyknął Żygadło, któremu udało się dogadać z, jak to nazywał Gregor, „wodzirejem” dzisiejszej zabawy.
- To kto pierwszy?  -spytał po angielsku, tak aby wszyscy zebrani zrozumieli, Bąkiewicz i popatrzył na panią trener
- Ja nie umiem – powiedziała szczerze, a Kurek popatrzył na nią, mocno łapiąc jej dłoń.
- J też nie. Możemy spróbować razem – zaśmiał się, a ona pokręciła lekko głową nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
Bartek naprawdę nic dzisiaj nie pił, a był pełen energii i chęci do zabawy.
- Nie no, dobra. Ja zacznę – powiedział Bartman.
- Ale jest jeden haczyk. Nie wybieramy sami piosenki. Proponuję, żeby pierwszą decyzję podjęła kobieta. Zapraszam – powiedział Żygadło, który całkowicie wygryzł już dj’a i zajmując jego miejsce, przywołał Zuzę do siebie.
- Zibi? – spytała jeszcze, a później z głośnika popłynęły żywo „Cztery osiemnastki”.
Amerykańska ekipa mimo tego, że nie rozumiała o czym śpiewa atakujący, reagowała bardzo żywo, śmiejąc się w głos i klaszcząc.
Piosenek było wiele. Słyszane już tego wieczoru „Zawsze tam gdzie ty” wykonane przez skład Skry, „Tylko hit na lato” w wykonaniu Bartka i Kuby, „What makes you beautiful” odśpiewane chóralnie przez reprezentantów Stanów, „Call me maybe”, którego nie odpuścił sobie Igła w parze z Grześkiem i nieśmiertelne „Zawsze z Tobą chciałbym być” w wykonaniu Kubiaka, Winiara i Mariusza. Siedziała w pierwszym rzędzie i głośno śmiała się z Panów, którzy mimo szczerych chęci nie zawsze wydobywali z siebie czyste dźwięki. Kolejny był Matt. Pięknie odśpiewane „Mandy” Westlife’ów zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Tym bardziej, że śpiewane było wyraźnie do jednej adresatki, a idealnie wydobyte z tekstu, jej ulubione z resztą przejście „How happy you made me, oh Mandy”, wprawiło ją w osłupienie. Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski siarczyście klnący w „Chryzantemach złocistych” nie wywołali już takiego wzruszenia, ale rozbawili zebrane towarzystwo do łez. Gromadowski z Czarnowskim nieco nie nadążali za tekstem, wykonując bezwstydnie „50 ways to say goodbye”, za co zgarnęli jednak największy aplauz. Russel Holmes w „Can’t take my eyes of you” zaaranżowanym przez Muse wypadł nienagannie. Ostatecznie nawet pani trener dała się namówić. Chociaż na początku uważała to za zwiastun porażki, poradziła sobie nieźle, śpiewając „Thank you very much”, a później, na bis (a co!) „Summertime sadness”. Panowie zachwyceni dołożyli jeszcze tradycyjne już „Ona tańczy dla mnie", którego próbowała się nauczyć również drużyna przeciwników.

Po raz kolejny okazało się dziś, że siatkarze, bez względu na pochodzenie, mogą tworzyć jedną, wielką rodzinę. Nie wszyscy oczywiście, ale kadra Polski i USA znalazła wspólny język, nie mając wcale na myśli angielskiego. Wracając do hotelu żartowali jeszcze, że kolejny mecz to Amerykanie muszą wygrać, bo przecież nie może być tak, że świetnie rozumiejące się ekipy walczą na boisku na śmierć i życie. Zaśmiała się, kręcąc głową i zapewniła, ze nie poddadzą się bez walki, ale jeśli zagrają tak dobrze, jak dziś śpiewali, to będzie to najlepsze i najbardziej wyrównane spotkanie w historii światowej siatkówki.

- Czy Ty to widziałeś? – spytała, kiedy jej wczorajszy nastrój prysł.
Bąkiewicz spojrzał na szmatławiec, który wylądował na biurku i podniósł na nią wzrok.
- Czytasz to?  -spytał, nieco zgorszony, a ona uderzyła palcem w stół tak intensywnie, że złamała paznokieć.
- Błagam Cię, nie wkurwiaj mnie, tylko to przeczytaj, błagam! – warknęła nieskładnie i usiadła na biurku przyjmującego, patrząc na Zagumnego.
- Widziałaś już… - powiedział cicho doświadczony rozgrywający i stanął obok niej. – Wiesz Zuza, myślę, że nie powinnaś się tym przejmować. Ludzie nie uwierzą w takie brednie.
- Nawet Przedpełski już do mnie dzwonił – powiedziała, czując, ze zaraz się rozpłacze.
Winiar leżał za to na łóżku i w kompletnym milczeniu tryumfował, widząc smutek na jej bladej twarzy.
- Kto mógł to zrobić…
- Kubiak – powiedziała pewnie, zaciskając mocno zęby i ocierając oczy.

___________________________________

Tak więc proszę. Jest długo, coś się dzieje. No i jest w niedługim odstępie czasowym. Mam nadzieję, ze się cieszycie. Tym bardziej, że mamy koniec trymestru, a ja tu dla Was tworzę :D. 
Piosenki radzę przesłuchać w wolnej chwili, wybrałam jedne z fajniejszych z mojej stałej playlisty (to że słucham niektórych z nich nie świadczy o mnie najlepiej, wiem xD).
Buziaczek! <3
A.

sobota, 9 marca 2013

12. Twoje oczy lubią mnie. I to mnie zgubi.


- Jest naprawdę dobrze, ale nie wypuszczajcie tego z rąk. Kończymy to w tym secie – powiedziała pewnie, wyciągając dłoń.
Ostatni okrzyk i powrót na boisko. Spojrzała na tablicę wyników i poprawiła krótką, czerwono-czarną sukienkę. Wszystko układało się po ich myśli. Poza pierwszym przegranym niestety setem, chłopcy dzielnie gromili rywali. Debiut miał być więc w pełni udany. Popatrzyła przez chwilę na drugą stronę siatki. Matt spojrzał na nią i odwrócił wzrok, uśmiechając się pod nosem. Nie był to pierwszy raz, gdy ich spojrzenia przypadkiem się spotkały. Za każdym razem uciekał zostawiając nutkę niedosytu. Nie miała pojęcia, co w nim jest takiego. Tak elektryzującego, słodkiego. Nieco intrygującego.
- Nie było bloku! – powiedział Anderson do sędziego, a ona podeszła bliżej.
- Przecież prawie wyłamało Ci ręce! – odpowiedziała po angielsku z nieco polskim wciąż akcentem i popatrzyła mu w oczy. Uśmiechnął się zawadiacko i pokręcił głową.
- Nieprawda! – roześmiał się ciepło, a ona pogroziła mu palcem.
- Kłamiesz – powiedziała pewna.
- Dobra, dotknąłem – przyznał szeptem, trapiony jej spojrzeniem i pokręcił głową.
- Proszę wracać na swoje miejsca – powiedział sędzia, rozdzielając ich.
Zaśmiała się i cofnęła się kilka kroków, uśmiechając się do swojej drużyny. Sędzia decyzji nie zmienił. Punkt dla Polski wywołał u Andersona kpiący śmiech, który ukryć miał jego poprzednie kłamstwo.
- Co Ci powiedział? - spytał Ziomek na przerwie technicznej. 16 punktów po stronie Polski było dużą zaliczką w czwartym secie.
- Spytał czy się z nim umówię – zażartowała, a Kubiak popatrzył na nią, unosząc brew z powątpiewaniem. – Słonka, doprowadźcie to już do końca. Niewiele czasu potrzebujemy, żeby rozstrzygnąć to na swoją korzyść. Grajcie środkiem, oni dzisiaj nie mogą tego odczytać. Wracamy – powiedziała pewnie i uśmiechnęła się ciepło.
Potrafiła ich zmobilizować paroma prostymi słowami. Skąd wzięła ten dar przekonywania? Tego nie wiedzieli. Ale działało. I to było w tej chwili najważniejsze. Skuteczność jej metod zaprocentowała na boisku, bo chwilę później cieszyli się już z wygranego meczu. Z dumą klaskała w dłonie dziękując im za całą pracę, którą dziś wykonali.
- Gratuluję Panowie. Świetny mecz. Dzisiaj kręgle, jutro wolne, pojutrze kolejny mecz, więc dzisiaj się odprężamy, a później zbieramy siły – zapowiedziała, stojąc w szatni. Siedzieli nieco zmęczeni na ławkach wokół niej.
- Kręglujemy z Metju? – zapytał Kurek, poruszając brwiami, a Kubiak wstał zamaszyście i wpadł pod prysznic, żeby już tego nie słuchać.
Gorące strużki ukoiły jego zmęczone ciało. Stał długo wśród pary i wody, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo chciałby dotknąć jej bladych warg. Chyba nigdy wcześniej nie czuł takiego strachu, że kto inny mógłby to zrobić. Chciał być tym jedynym. Dopiero teraz zaczęło docierać do niego, jak wiele stracił przez swoją szczeniacką głupotę i jak bardzo żałuje tego, co lata temu odebrało mu ją na zawsze.
- Nie mam pojęcia. Chyba przyjdą – powiedziała, siadając na ławce między Bartmanem a Nowakowskim.
- Ale się w Ciebie wgapiał chwilami – powiedział Zibi, trącając ją w bok.
- Przestań, przecież ja Matta dopiero dzisiaj poznałam! Tworzycie jakieś historie, romanse. To idiotyzm – powiedziała, śmiejąc się.
- Nie Matt, tylko Kubiak – powiedział Ignaczak, kiwając głową z szerokim uśmiechem i przewiesił sobie ręcznik na szyi idąc pod prysznic.
- Widzimy się w autokarze – ucięła krótko, nie mając zamiaru dłużej słuchać tych bredni.

- Jak to było, kiedy byłaś z Michałem? – zapytał Bąkiewicz, siedząc obok niej w autokarze.
Oderwała wzrok od krajobrazu za oknem i popatrzyła na przyjmującego,
- Chwilami idealnie, czasem mniej… Kubiak to bardzo trudny typ. Bardzo wymagający. Nie należy też do zbyt cierpliwych, a do mnie trzeba niestety mieć dużo siły. Wiesz, nie pamiętam już, jak to jest kochać – przyznała cicho i spojrzała na pomalowane na grafitowo paznokcie. – Było wspaniale, chociaż dość… Niestabilnie. Często się kłóciliśmy i bardzo często rozstawaliśmy – powiedziała lekko się uśmiechając.
- Naprawdę?
- Tak. A jak już zaczynaliśmy na siebie krzyczeć, to naprawdę… No rzucaliśmy talerzami, to nie były zwykłe kłótnie. Najbardziej nie lubiłam tych chwil, kiedy wrzeszczeliśmy, on w pewnej chwili zaczynał już żartować i w końcu mówił „no, to się wykrzyczałaś”. Zaczynałam wtedy płakać, bo czułam się tak cholernie bezsilna.
- Rozumiem – powiedział cicho Michał i pogłaskał ją po dłoni. – Nie jest łatwo. Ja z Beatą też czasem mam różne jazdy. Ale ogólnie to… Jest przyjemnie.
- I to się liczy. Żeby było przyjemnie. Beata to Twoja narzeczona?
- Dziewczyna. Nie określałbym tego jeszcze tak wielkimi słowami. Ale kto wie… - powiedział lekko się uśmiechając.
- Mam nadzieję, że będzie tylko dobrze – szepnęła szczerze i popatrzyła na resztę chłopaków.
Kubiak z słuchawkami na uszach wpatrywał się w sufit, Bartman grał na konsoli, Kurek i Jarosz bawili się w kamień, papier i nożyce, a Winiar słał smsy zerkając co jakiś czas na drogę przed nimi.
- Co tam? – spytał Ziomek, uśmiechając się do niej dość słodko, a ona spojrzała na niego podejrzliwie i roześmiała się, widząc niewinną minę, którą właśnie zrobił, aby oczyścić się z jej podejrzeń.
- No nic – odparła z uśmiechem i popatrzyła na śpiącego Ignaczaka.
- Wysiadamy – powiedział głośno Mozdżonek i wstał z miejsca, uderzając głową w sufit.
Siarczyste przekleństw w ustach tak spokojnego człowieka rozbawiło wszystkich. Głośny śmiech obudził libero, który spojrzał nieco zdziwiony na całe towarzystwo.
- Co tu się znowu dzieje – spytał zaspanym głosem i od razu poprawił włosy, patrząc na nią.
- Wysiadamy – zaśmiała się, powtarzając słowa kapitana i wstała, uderzając się głową w niższy sufit nad siedzeniem.

__________________________________

Wiem, że krótko i lipnie, ale dajcie mi się rozkręcić - dawno tego nie robiłam.
Przepraszam Was bardzo.
Do następnego. Oby szybko.
A.

środa, 6 marca 2013

00.

Słonka, naprawdę, już miesiąc czekacie na nowy rozdział. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Postaram się coś sklecić, jeśli dobrze pójdzie, to nawet na jutro!
Przepraszam Was z całego serca, przez tę szaloną szkołę straciłam poczucie czasu. I przestrzeni chyba też.
Buziak.