niedziela, 23 grudnia 2012

8. Dobrze wie już, że MY się nie dzieli przez trzy. Z włoskimi koleżankami.


- Witam Panów bardzo serdecznie – zaśmiała się ciepło, widząc zmęczone spojrzenia i niezbyt świeże głowy.  – Rozgrzewamy się i taktyka. Zapraszam – powiedziała wskazując na boisko.
Niezbyt chętnie ruszyli na boisko. Po dwóch przebiegniętych kółkach nie wszyscy mieli siłę kontynuować bieg. Bąkiewicz padł na krzesełko i spuścił głową z trudem łapiąc oddech. Usiadła obok i podała mu butelkę wody. Spojrzał na nią nieco zawstydzony zachowaniem, którego nawet w pełni nie pamiętał. Zaśmiała się tylko, czochrając jego miękkie, nieułożone jak zawsze, włosy.
- On w głowy szalonym zawrocie, czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie – szepnęła mu tylko do ucha, a on lekko się uśmiechnął.
Przypomniał sobie właśnie wczorajszą recytację, załamując się jednocześnie. Jej delikatna dłoń w jego włosach nieco ukoiła narastający ból głowy. W ogóle, jej obecność działała dziwnie kojąco. Nie tylko na niego zresztą. Na krzesełkach po drugiej stronie siedział Kubiak.
Bądź co bądź, to mój zawodnik – pomyślała tylko. Długo zastanawiała się nad tym, jaka powinna być. Doszła wreszcie do wniosku, że dużo bardziej profesjonalnym zachowaniem byłoby traktowanie go na równi z resztą, odsunięcie życia prywatnego na inny tor.
- Woda – rzuciła niepewnie, wyciągając dłoń do przyjmującego.
Michał uniósł głową, widząc delikatną, bladą jak zawsze dłoń przed swoją twarzą. Ujął powoli butelkę, robiąc jej miejsce obok siebie.
- Trochę wczoraj przegięliśmy – zaczął, a ona kiwnęła głową, nerwowo machając nogami.
- Odrobinę – powiedziała ledwie słyszalnie.
- Chciałem. Chciałem Cie przeprosić, Zuziu.
Nie lubiła, kiedy tak się do niej mówiło. A on świetnie o tym wiedział. Nic się nie zmienił. Nawet przepraszając, musiał się z nią droczyć.
- Zuza, sory no – mruknął, drapiąc się po głowie.
Zaśmiała się pod nosem i kiwnęła głową.
- Spoko Dziku – rzuciła i klepnęła go w udo.
Jej lekko przymrużone oczy mówiły wszystko. Nie gniewała się. Może jeszcze odrobinę. Ale ten uśmiech. Półgębkiem. Flirciarski. Codzienny.
- Czyżby pokój w krainie Dzików?
- Jak widać – roześmiał się Wlazły, widząc rozmowę byłych kochanków.
- Dzika kraina! – krzyknął Krzysiek i zaczął się śmiać.
Możdżon pokręcił tylko głową i spojrzał w kamerę Ignaczaka, którą opiekował się teraz Łysy. Szybko została ona skierowana w stronę Pani Trener.
- Siema – rzuciła z uśmiechem i podeszła do chłopaków, tłumacząc im cele dzisiejszego treningu. – Poza tym, co miałam okazję oglądać jeszcze jako kibic, nie miałam okazji obserwować was w akcji. Więc zapraszam na boisko. Zagracie dzisiaj wszyscy, będę robiła zmiany, bo muszę Was zobaczyć w różnych konfiguracjach. Dlatego nie przywiązujemy się do zespołów – poprosiła, stając przy linii bocznej.
- A Ty, Trenereczko, będziesz się tak gapić bez słowa? – spytał Kubiak, szukając zaczepki.
- Wypieprzaj pod siatkę i mnie nie wkurwiaj – mruknęła tylko bardzo stanowczo, na co przyjmujący poruszył brwiami.
- Ostra jak wszędzie – odparł bardzo zawadiacko, mając na myśli konkretne wspomnienia z ich wspólnego życia.
- Kubiak. Umówmy się, że to całkiem nowa karta. Nic nie było. Nowy początek. I nie wypominaj mi naszego seksu.
- Nie lubisz tego wspominać? Ja tam lubię do tego wracać. Twoje krzyki i moje obolałe plecy.
- Idź! – wrzasnęła zdenerwowana.
Uśmiechnął się tylko jeszcze raz, a ona przewróciła oczami. Było co wspominać. Ale lepiej było nie wracać. Bezpieczniej. Przy tych wspomnieniach zawsze wracała jedna sytuacja.

‘Z uśmiechem weszła do domu, rzucając przy wejściu torby z zakupami. Zwiewna, czarna sukienka, kupiona specjalnie na wesele kuzyna Michała.
- Jestem Skarbie! – krzyknęła, zdejmując z nóg wysokie szpilki.
Z sypialni dotarł do jej uszu dziwny hałas. Nic sobie z tego nie robiąc, przeszła najpierw do salonu, odsłaniając zaciągnięte rolety. Następnie swe kroki skierowała w stronę ich zacisza. Z uśmiechem przekroczyła próg. Widok, który zastała, szybko starł go jednak z jej twarzy.
- Kochanie – powiedział zapinając koszulę. – Kochanie, to naprawdę nie tak! – zaczął tłumaczyć.
Czuła, że nie jest w stanie zamknąć ust. Stała w progu, przyglądając się Włoszce, naciągającej właśnie sukienkę na swe zgrabne, opalone ciało. Uniosła tylko brwi, szeroko otwierając oczy. Dziewczyna właśnie ubierała taką samą sukienkę, jak ta, którą przed chwilą kupiła! Chyba to oburzyło ja najbardziej.
- Kupiłam makaron, więc możesz ugotować swojej przyjaciółce obiad – powiedziała bardzo spokojnie, czując, że zaraz umrze.
Z rozpaczy? Ze złości! Jak ta zołza mogła mieć taką sukienkę, jak ona!
- Zuza, to naprawdę nie tak jak myślisz! – tłumaczył, łapiąc dłonie swojej dziewczyny.
- Potknąłeś się i przewróciłeś panią na łóżko, przypadkiem zdzierając jej sukienkę? – powiedziała z dziwną nadzieją w głosie.
Miał dziwne wrażenie, że nawet gdyby to potwierdził, byłaby w stanie w to uwierzyć.
- Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Zuzia, kocham Cię.
- Daj spokój – warknęła oburzona.
Jej sukienka!
- Ja pójdę – powiedziała po włosku piękność, a ona uśmiechnęła się gorzko.
- Nie zostaniesz na obiedzie? – spytała uprzejmie. – Sukienkę mi zabrałaś, chłopaka też, więc czemu obiadem się nie poczęstujesz? – uniosła ramiona i odwróciła się na pięcie.
Drobne stopy szybko znalazły się w czarnych szpilkach.
- Zuza.
- Bardzo chętnie Wam coś ugotuję – powiedziała i weszła do kuchni.
Wiedział, że jest furiatką. Nie wiedział za to, czego się spodziewać. A ona? Jak gdyby nigdy nic zaczęła rzucać talerzami.
- Za wszystkie lata, które z Tobą spędziłam, pieprzony kłamco! – krzyknęła, tłukąc kolejną część zastawy.
- Twoja siostra jest wariatką! – krzyknęła Włoszka.
- Siostra?! – krzyknęła, nie wierząc własnym uszom i rzuciła talerzem w chłopaka.
Zdążył się schylić, a biała porcelana rozbiła się w drobny mak.
- Zuza! – wrzasnął, podchodząc do niej.
Wyrwała dłonie z jego uścisku i spojrzała mu przez łzy w oczy.
- Jesteś nikim. Nikim, rozumiesz?! – krzyknęła zrozpaczona jak nigdy wcześniej i, łapiąc torebkę, wybiegła z domu. 
Gdzie poniosły ją nogi? Wielki, biały dom, otoczony wspaniałym ogrodem. Andrea był jedynym, który był zawsze.’

Zamrugała nerwowo oczami.
- Zuza – powtórzył Bąkiewicz, łapiąc ją za ramię. – Wszystko gra? – zapytał, a ona kiwnęła z uśmiechem głową.
- I buczy – mruknęła, rozglądając się. – Jedziemy Panowie – krzyknęła, widząc zastój na boisku.
Zmiany szły płynnie. W ciągu dwóch godzin zdążyła zrobić przegląd całej kadry. Dobrze ich znała, statystyki miała niemal wyryte w pamięci. Teraz jednak zobaczyła ich w akcji jako kto inny. Jako nowa Zuza. W swoim nowym życiu. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Nowy początek.
- Śpiąca królewna – rzucił Ignaczak, szczerząc się.
- Spierdalaj. Dziękuję bardzo – odparła, śmiejąc się i stanęła przy ławce, zbierając ich wokół siebie.
Winiarski zerkał na nią, jakby niepewnie.
- Jakieś pytania? – spytała, uśmiechając się delikatnie.
- Ja mam – powiedział Michał, wprawiając wszystkich w niemałe zdziwienie. – Dużo kursów masz za sobą?
- Kilka. Dwa we Włoszech i cztery w Rosji. Nie liczę jakiś mniejszych szkoleń – wyjaśniła, patrząc na chłopaka.
Winiar kiwnął głową i zmarszczył czoło.
- Myślisz? – spytała nieco złośliwie.
- Niekiedy mi się zdarza – przyznał i niechętnie uniósł kąciki ust, nie mogąc dłużej ze sobą walczyć.
- Dobrze, że chociaż niekiedy. Życzę miłego popołudnia. Widzimy się na siłowni – powiedziała na pożegnanie i spojrzała w stronę Bąkiewicza.
Ten szybko znalazł się przy niej i towarzyszył jej w drodze aż do pokoju.
- Czegoś chcesz? – spytała przez śmiech, bo brunet cały czas milczał.
- Nie. Tak tylko… Przepraszam za wczoraj – rzucił, drapiąc się po karku i lekko się krzywiąc.
Zaśmiała się, widząc słodki wyraz jego twarzy. Delikatnie pogłaskała szorstki policzek chłopaka i puściła mu oczko, nic nie odpowiadając. Z jej oczu i zaciśniętych warg można było wyczytać wszystko. 

___________________________________________

Spóźniona dedykacja dla Aromy. Wiem, że ten Ci się nie spodoba, bo znowu tkliwie. 
A z okazji choinki w salonie, śniegu za oknem i zapachu barszczu, zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt, moje Drogie Czytelniczki.
Gorące buziaczki.
A.

niedziela, 9 grudnia 2012

7. I już się modlę do spadających gwiazd. Bo mi brakuje ciepła twych rozchylonych warg.


- Oficjalną część uważam za zakończoną. Życzę miłej zabawy! – powiedział Kurzajewski i uśmiechnął się jak zwykle bardzo czarująco, schodząc ze sceny.
Wszyscy przeszli powoli do drugiej sali, nieco chyba nawet większej. Uśmiechnęła się tylko, widząc piękny wystrój. Nieco elegancki, jednak luźniejszy, niż w poprzednim pomieszczeniu. Poczuła czyjąś dłoń na swojej. Szybko odwróciła się w stronę nieznajomej w jej mniemaniu osoby.
- Należy mi się pierwszy taniec – powiedział Andrea z uśmiechem i objął ją w pasie.
Zaśmiała się tylko ciepło. Poczuła, że to będzie dobra noc. Że wreszcie odpocznie. Że będą się świetnie bawić. Razem. Pierwszą piosenką jaką usłyszeli zgromadzeni było „Something stupid”. Parkiet zapełnił się parami, delikatnie przechodzącymi z nogi na nogę. Andrea delikatnie ją prowadził, uśmiechając się jednocześnie. Jego żona tańczyła tuż obok, z Gardinim, a Zuza, trzymając dłoń na ramieniu poprzednika i mentora, rozglądała się dyskretnie po sali.

- Jak się bawicie? – zapytał Kurek, podchodząc ze swoją dziewczyną do Winiarskich.
Michał zacisnął tylko lekko zęby.
- A dobrze. Ta Zuza wydaje się taka ciepła i miła. Jak Wam się z nią pracuje? – spytała Dagmara, patrząc na przyjmujących.
- Źle – uciął jej mąż i poszedł po drinka.
Kuraś tylko przewrócił oczami i uśmiechnął się do Winiarskiej.
- Spoko. Wiesz, trzy dni to niewiele, ale widać, że jest solidna, pracowita i kompetentna.
- I ładna – burknęła Agata, a Bartek zaczął się śmiać.
- Piękna. Naprawdę. A najładniej wygląda jak wychodzi wieczorem z pokoju, w samej koszulce.
- Kurek – warknęła jego partnerka.
- Takiej krótkiej, koronkowej.
- Zaraz Cię pobiję – zagroziła dziewczyna, a przyjmujący zaczął się śmiać, wpijając czule w jej usta.
- Głupia jesteś – mruknął, patrząc jej w oczy.
- Milusio – rzuciła Zuza, podchodząc do nich właśnie.
- O. Miło, że przyszłaś. To jest Dagmara, Winiara, a to Aga, moja.
- Dagmara Winiara? – zaśmiała się, słysząc rymy Kurasia i podała dłoń kobietom. – Zuza. Bardzo miło mi Was poznać – uśmiechnęła się ciepło.
- Mała, tańczysz?
- Jaasne. Tańczę, haftuję, krawaty wiążę i usuwam ciąże – rzuciła, śmiejąc się i wzięła od Możdżonka szklankę, którą jej podał.
- To Hania. Hania, to Zuza.
- Cześć – powiedziała ciepło towarzyszka Marcina i uścisnęła delikatnie dłoń brunetki.
- Po każ cycki. Pokaż cycki, poo każ cycki, pokaż cycki – Bąkiewicz właśnie stanął za nią, nucąc pod nosem.
- Ale że tu? Tak przy wszystkich? – spytała, odwracając się do niego.
- A co, wstydzisz się?
- No pewnie.
- A nie powinnaś – powiedział ktoś siedzący przy barze obok nich.
Spojrzała w prawo i zmarszczyła brwi. Szczęsny. Wojciech Szczęsny. Naprawdę? Już chciała krzyknąć „Och, miałam Cię tego lata!”. Na puszce oczywiście.
- Ej, to moja Pani Trener. Znajdź sobie swoją – mruknął Bąkiewicz i objął ją ramieniem w pasie, odwracając się tyłem do bramkarza.
Ogarnął ją niepohamowany śmiech. Spojrzała na przyjmującego rozbawiona całą sytuacją i pokręciła głową.
- Ty coś piłeś.
- A skąd.
- Naprawdę.
- No nie, Zuza – zaśmiał się Michał i chuchnął jej w twarz. – Mięta – wyszczerzył się, a ona oparła się o bar, śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Zatańczysz? – spytał piłkarz, nadal nie ustępując.
- Powiedziałem coś na temat tej Pani – zauważył przyjmujący i uniósł nerwowo brew.
- Stary, wyluzuj. Pani jest dorosła, potrafi mówić i może dopuścisz ją do głosu.
- Ale może ona nie chce z Tobą rozmawiać?
- A może chce?
- A może nie? – spytała Zuzia, odwracając głowę w stronę Wojtka.
Mężczyzna zamilkł, a ona uśmiechnęła się słodko i wróciła do rozmowy z Pauliną, która właśnie zeszła z parkietu wraz z Mariuszem.

- Ju dont noooo oooł. Ju dont noł ju biudyfol! – wykrzyczał jej nad uchem Kuraś, który z Jaroszem bardzo hucznie świętował zdobycie tytułu drużyny roku.
Zaśmiała się patrząc na nich i usiadła wygodnie na krześle, patrząc na Michała.
- Ładnie się śmiejesz – rzucił czekoladowooki i poruszył brwiami.
- To podryw?
- Nie. Prawda – wyszczerzył się, znów wywołując jej śmiech.
- Słodziutki jesteś – przyznała, patrząc na krawat siatkarza, który nieco się przesunął.
Poprawiła go troskliwie i popatrzyła w oczy przyjmującego. Uśmiechnięte, błyszczące, ciepłe oczęta wyraźnie świdrowały ją spojrzeniem od dłuższej chwili. Szybko uciekła wzrokiem, zerkając na Jarosza siadającego przy niej.
- Cześć Zuziu – powiedział płomiennowłosy, obejmując ją ramieniem.
- Cześć Kubusiu – odpowiedziała z uśmiechem, czując że z drugiej strony, między nią a Michała wpycha się z krzesłem Bartek.
Ich partnerki poszły akurat do łazienki, mieli więc moment, żeby zainteresować się panią trener.
- Jak się bawicie? – spytał znów Bartek, poruszając brwiami.
Bąku tylko lekko się uśmiechnął, popijając wino. Ona za to obserwowała Kubiaka i jego Kasię, którzy podążali w stronę ich stołu.
- Cześć – rzucił Michał, siadając obok niej.
Może to był dobry moment na zażegnanie konfliktu? Może właśnie teraz powinni się pogodzić? Przez głowę przemykało jej właśnie tysiące myśli, a przyjmujący popatrzył na nią tak grzecznie, ulegle, niemalże przepraszająco.
- Hej – odparła cicho i uniosła wzrok na jego oczy.
Dawno nie przyglądała im się tak wnikliwie. On zaś widząc jej spojrzenie, uśmiechnął się i wskazał jej swoją towarzyszkę.
- To jest Kasia, moja nowa, najpiękniejsza na świecie, dobra przyjaciółka – powiedział, psując tymi słowami wszystko.
Co chciał osiągnąć? Na pewno chciał wzbudzić zazdrość. I doskonale mu to wyszło.
- Dobra przyjaciółka.
- Moja dziewczyna.
- Będę Cię kochał do końca świata – mruknęła, patrząc na chłopaka.
- To Ty nie chciałaś dłużej ze mną być.
- To Ty uciekłeś.
- Daj już spokój.
- Bo co?! – spytała wściekła.
Siedzący przy stole bacznie obserwowali parę byłych kochanków, przysłuchując się mało spokojnej wymianie zdań. Nie mając zamiaru dłużej znosić jego podłej obecności, zerwała się od stołu i wyszła przed hotel, w którym odbywało się przyjęcie. Do wszystkich właśnie dotarło. Zuza i Michał. Oni. Kiedyś. Razem.

- Daliście pokaz, nie ma co – zaczął Bartman, który siedział obok Bąkiewicza.
- Spierdalaj. Dziękuję bardzo – powiedział Kubiak i oparł głowę na dłoni.
Po całej awanturze Kasia się rozpłynęła, a Zuza jak zniknęła, tak nie wróciła. Gdzie była? Odpowiedź była łatwiejsza, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Siedziała właśnie na murku przed hotelem, wypalając kolejnego długiego, babskiego papierosa. Znalazł ją Łomacz. Dawno niewidziany w kadrze rozgrywający przysiadł obok i uśmiechnął się ciepło.
- Cześć – zaczął.
- Ty też to widziałeś- stwierdziła cicho, wypuszczając chmurę dymu z płuc.
- Widziałem. I nawet mam pewne swoje zdanie na ten temat.
- Jakie? – spytała.
Skoro już zaczął, to niech dokończy – pomyślała przez moment. Po chwili jednak bardzo tego żałowała.
- Kochacie się jeszcze.
- Błagam – mruknęła, wywracając oczami.
- Jemu musi strasznie zależeć.
- Co to za brednie?! – krzyknęła, rzucając zapalniczką o bruk.
Popatrzył na nią, wstając z miejsca.
- Przemyśl to lepiej. Może Wam się coś uda – powiedział, podając jej dłoń. – A teraz chodź. Zatańczymy.
- Zguba się znalazła – zakomunikował sms’em Wlazłemu i wkroczył z nią na parkiet.
Mariusz nieco spokojniej dopił swojego drinka. Siedział właśnie z Winiarskimi w żoną przy stoliku na uboczu i obserwował tłum bawiących się ludzi.
- Może porozmawiaj z Kubiakiem – podpowiedziała Paulina, delikatnie głaszcząc ramię męża drobną dłonią.
- Są dorośli. Poza tym, po tym co jej zrobił nie zasługuje na żadną pomoc – uśmiechnął się gorzko Szampon i dopił trunek, biorąc żonę w ramiona. – Idziemy podbić parkiet.
- Suń Maseraku! – rzucił Winiar przez śmiech, wskazując przyjacielowi drogę dłonią i pokręcił głową, widząc chodzące już biodra Mariusza.

Zabawa trwała do białego rana. Nieliczni zwinęli się szybciej, nie mając już nastroju na dalsze tańce. Ona jednak została, obtańcowywana przez kolejnych swoich zawodników. Nie tańczyła w sumie tylko z jednym. Zajadły spór z Winiarskim nie pozwolił mu złapać jej za dłoń i poprowadzić w rytm skocznej melodii. Kolejny dzień nie zapowiadał się różowo. Szczególnie dla tych, którzy więcej wypili. A ona sama? Niemal trzeźwa odprowadzała właśnie Bąkiewicza do hotelu.
- Zuzanko, moja Zuzanko – powiedział wcięty przyjmujący, gdy siedział jeszcze przy stole.
- Słucham? – spytała, uśmiechając się ciepło.
- Milczysz, Niewiasto piękna jak poranna jutrzenka.
Michał zaczął mickiewiczować, wywołując u niej niemały śmiech.
- Miś, wszystko dobrze? – spytała szczerze rozbawiona.
- Jak najbardziej – odparł, poruszając brwiami.
- Zbieramy się – zdecydowała nagle wstając od stołu.
Było już późno, a lepiej było wrócić, zanim alkohol wejdzie Michałowi w nogi. Wtedy już na pewno go nie odholuje.
- Zuzanko, ale dlaczego już? – spytał zdziwiony przyjmujący.
Stanęła za nim z płaszczem i pomogła mu Go na siebie włożyć. Stanął przed nią i delikatnie nachylił się nad jej ciałem, uśmiechając się bez przerwy. Rozbawiony jej powagą, zajrzał głęboko w jej zielone oczy.
- Daj buzi – zaproponował, poruszając brwiami.
- Jesteś pijany – zaśmiała się głaszcząc jego policzek.
- O nie, moja Panno! – powiedział, unosząc dłoń w teatralnym geście.
I zaczął mickiewiczować już w pełni. Konkretnie – Panem Tadeuszem.
- Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica, której żaden nigdy nie słyszał Soplica, zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia, usta przyciąwszy, nogą tupnąwszy, rzekł: GŁUPIA! – powiedział pewnie i zadarł wysoko głowę, powodując u niej niepohamowany śmiech.
- Chodź – poprosiła, nie mając już siły.
Popatrzył w jej maślane oczy. Śmiały się, a wraz z nimi jej usta, policzki, cała twarz i cały świat.
- A buzi dasz? – zapytał znów.
- Michał!
- Bo inaczej będę musiał Cię. Ekhem. Spałować – powiedział, poruszając brwiami.
Zaczęła się znów śmiać, łapiąc w lot aluzję Chłopaka.
- Ja Ci dam spałować – powiedziała, nie mogąc się już uspokoić.
Michał złapał ją za to w pasie i popatrzył głęboko w oczy.
- Zuziu, piękna. Tutaj – powiedział, wskazując palcem swoje wargi.
Pogłaskała je tylko opuszkiem palców, kręcąc głową i wreszcie upchnęła siatkarza do taksówki, wracając do hotelu. Tam nie musiała się z nim użerać aż tak długo. Gdy tylko weszli do jego pokoju, zasnął jak dziecko, a ona wróciła do siebie z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie widziała nikogo równie słodkiego.

______________________

Patrzę na to ile dziś ode mnie dostajecie i... Hm. To na Mikołajki :D Nie dziękujcie. 
Kolejny może niedługo, bo skończyłam wreszcie pracę językową na konkurs i mogę poszaleć.
Buziak.
A.

Zapraszam na fejsa, kto jeszcze nie zaglądał.

sobota, 1 grudnia 2012

6. Chore serce otwieram. Bez znieczulenia.


- Powinieneś z nią pogadać.
- Już to zrobiłem – odpowiedział, grając na konsoli.
- Kubiak, odłóż to pudło i porozmawiaj ze mną.
- Przecież rozmawiam.
Zbyszek podszedł do przyjaciela i siłą zabrał mu grę.
- Dzięki, kurwa, właśnie biłem rekord – warknął przez zęby.
- Pobijesz rekord głupoty, jeśli nic z tym nie zrobisz.
- Nie wiem, jesteś jakiś niedorobiony? Ona mnie nie chce! Ja z resztą nie mam zamiaru nic z tym robić.
- Tyle zauważyłem. Jesteś palantem i tyle – rzucił Bartman i wyszedł z pokoju, odkładając konsolę na stół.
Wstał i głośno zatrzasnął za nim drzwi. Nienawidził, kiedy ktoś ingerował w nieswoje sprawy. Złapał znów konsolę i wyłączył ją, siadając na ziemi. Głowa schowana w dłoniach zawsze mówiła jej, że coś się dzieje, coś jest nie tak. Tak samo byłoby teraz. Gdyby tylko tu była… Gdyby jej delikatne, czułe dłonie dotknęły jego karku, skroni. Ona mogłaby to wszystko odmienić. Mogłaby przywrócić jego życie na właściwe tory. I gdyby wiedziała, w jakim jest stanie, może by to zrobiła.

Dwa dni treningów. Nic się nie zmieniało. Podejście chłopaków nadal pozostawiało wiele do życzenia. Dystans, jaki wytworzyli, doskwierał im samym, a co dopiero jej. Usiadła wygodnie przed lustrem z kosmetyczką. Dłuższą chwilę zastanawiała się, co z makijażem. To nie było wcale takie proste. Pierwszy bal sportowca w jej życiu był wielkim wydarzeniem.

- Z kim idziesz? – zapytał Bartman, wchodząc do pokoju.
- Nie Twój interes – rzucił Kubiak, mierzą przyjaciela wzrokiem.
Odkąd poznał nowego trenera kadry, zrobił się nie do zniesienia. Nigdy nie był tak chamskim i wrednym idiotą jak teraz.
- Czyli kogoś zaprosiłeś?
-Tak. Kaśka ze mną idzie. Masz coś przeciwko?
- Jesteś debilem roku. Jak tak dalej pójdzie to zaczną przyznawać statuetkę „Kubiak Roku”. Dla największych głąbów świata. Gratuluję!
- O co Ci znowu chodzi?! – zapytał wściekły i zerwał się z fotela, sięgając po koszule.
- Mam Ci tłumaczyć, jak na nią patrzysz? To co teraz robisz, to najgorsza z opcji. Zobaczy, że z kimś przyszedłeś i całkiem Cię skreśli.
- I tak już ją straciłem – powiedział dziwnie rozgoryczony.
Smutek i żal w jego głosie zabolał nawet samego Zibiego, który nie słynął nigdy ze zbyt miękkiego serca. Może dlatego właśnie jego zainteresowanie ich związkiem było wręcz dziwne. Bartman jednak miał bardzo głęboko ukryty zmysł romantyczny. Lubił, gdy ludzie pasujący do siebie schodzili się, a gdy jeszcze mógł do tego przyłożyć rękę, czuł się naprawdę spełniony. Dojrzał. Zdecydowanie dojrzał, odkąd zaczął spotykać się z obecną narzeczoną. Owszem, narzeczoną! Zbyszek zdążył się już swojej Asi oświadczyć.

Stała przed lustrem w niedługiej, czarnej, koronkowej sukience. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia, aby dodać sobie otuchy. I co? I nic! Nie działało. Kompletnie nic nie było w stanie jej ośmielić. Stanęła na palcach, lekko przechylając głowę w lewo. Później w prawo… Czegoś brakuje? Nie. Wszystko jest dobrze. Wsunęła na stopy wysokie, czarne szpilki i zarzuciła na ramiona skórzaną, obcisłą kurtkę. Długie oglądanie w lustrze i ćwiczenie uśmiechu przerwało nagłe pukanie do drzwi. Nauczyła się już, że jeśli ktoś puka, to na pewno jest Michałem Bąkiewiczem – jednym z niewielu szanujących prywatność w tej ekipie.
- Słuchaj, Zuza. Czy Ty mi pomożesz? – spytał, a zaraz za nim zjawił się Ignaczak z kamerą.
- Jak widać, przygotowania do Balu trwają, mogę zdradzić, że ruszyły pełną parą już parę godzin temu.
Michał nieco się schylił, a ona długo patrzyła na jego koszulę i kompletnie niedopasowany dodatek.
- Okropny krawat – powiedziała delikatnie i bardzo uroczo, z wielką lekkością, niemal zalotnie patrząc w oczy swojego zawodnika i lekko się uśmiechając.
Michał zamilkł. Patrzył na nią tylko uważnie, głośno przełykając ślinę.
- Gorąco się zrobiło – zauważył Igła, śmiejąc się i nagrywając wszystko bez wyjątku.
- Taśmy prawdy? – zapytał Pit, który miał dokładnie ten sam problem.
- Czy Wy naprawdę nie chodziliście na zajęcia praktyczno-techniczne? – spytał zdziwiony libero i wyszedł, kręcąc głową.
- No Twój już lepszy – roześmiała się ciepło, oddając Bąkiewiczowi jego zwis męski prosty i przyciągając Piotrka do siebie. – Schyl się trochę, bo nie zawiążę – mruknęła podenerwowana przewagą wzrostu.
Michał uśmiechnął się tylko i wrócił na moment do pokoju. Gdy przyszedł z wąskim, czarnym krawatem, powitała go uśmiechem.
- Tak lepiej – zauważyła stając na łóżku i szybko zaplotła odpowiedni węzełek, schodząc z gracją z wysokiego materaca.

- Cześć Kasiu – powiedział z uśmiechem, całując dłoń pięknej brunetki.
Sporo niższa, jednak zdecydowanie jak na swoją płeć wysoka, zgrabna dwudziestoparolatka ujęła pewnie dłoń przyjmującego.
- Miło cię widzieć – powiedziała cicho, całując delikatnie idealnie gładki policzek mężczyzny.
Zbyszek pokręcił tylko głową. Jako człowiek kulturalny przedstawił się jednak partnerce przyjaciela i nawet słodko się uśmiechnął, zabijając go jednocześnie wzrokiem. Jego Asia również szybko dotarła do hotelu, w którym aktualnie pozostawali siatkarze z trudem odnajdując narzeczonego w tłumie wysokich mężczyzn kręcących się po pokojach. Stroili się jak baby. Gorzej nawet od samej Pani Trener, która spokojnie siedziała w swoim pokoju, gotowa do wyjścia.
- Chodź Paulina, zobaczysz ją – powiedział Wlazły, ciągnąc żonę w stronę jedynego pachnącego damskimi, słodkimi perfumami, pokoju.

Uniosła się z fotela, widząc, że wchodzi nie sam, a z towarzyszką życia. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na ślicznie wyglądającą, brunetkę.
- Chciałem Ci przedstawić, Zuza. To moja Żona, Paulina. A to Zuzia.
- Ta Zuzia – zauważyła Paula i podała jej dłoń, ciepło się uśmiechając. – Nawet nie wiesz, jak miło mi Cię poznać – powiedziała Pani Wlazły i szybko ją przytuliła.
Zuza poczuła nagły przypływ ciepła. Tak jakby ktoś roztapiał taflę lodu, a woda pozostała po niej właśnie wstąpiła w jej oczy. Mocno zacisnęła delikatnie pociągnięte jasnym cieniem powieki i oparła brodę o ramię kobiety. Widziały się pierwszy raz w życiu, a ona okazała jej tyle ciepła, tak wielkie wsparcie.
- Nie martw się Mała. Oni tacy są. Ale pokochają Cię, na pewno. Mariusz dużo o Tobie mówił – szeptała szybko partnerka atakującego, jakby chcąc jej przekazać wszystko na raz.
Spojrzała jej w oczy. Na język cisnęło jej się pytanie, kim ona do cholery jest. Chyba dobrą wróżką, naprawdę.
- Dziękuję – szepnęła tylko, uśmiechając się delikatnie.
Pierwszy raz poczuła, że ktoś jednak za nią stoi. I to murem.
- Tak dobrze? – spytał Kurek, wchodząc do pokoju.
Spojrzała na przyjmującego i roześmiała się ciepło, poprawiając mu krawat.
- Idealnie – powiedziała cicho, wiedząc, że to jedna z niewielu wspierających ją osób.
Tylko nieliczni wyłamali się spod osądu Winiara i dali jej szansę. Ale to dla nich warto było walczyć i próbować. Bo wreszcie mogła spełniać marzenia. Swoje, ich i milionów kibiców w tym kraju.

- Drodzy Państwo, kolejna kategoria wieczoru. Najlepsza drużyna. Nominowani do tej nagrody to: Vive Targi Kielce, Legia Warszawa, Reprezentacja Siatkarzy, Skra Bełchatów i Asseco Prokom Gdynia. Werdykt odczyta komentator Polsatu Sport, Grzegorz Swędrowski.
Andrea siedzący przy Niej delikatnie uścisnął jej dłoń. Uśmiechnęła się niepewnie, a on schylił się w jej stronę.
-Gdyby wygrali. Pójdę z Wami, ale to Ty musisz mówić – powiedział cicho.
Widać było, że leki wiele mu dawały. Wszyscy jednak wiedzieli, jak długą drogę do przejścia ma ten siwy, kochany Włoch, aby wrócić do zdrowia. Spojrzała na Niego nieco przerażona. Nie mogła stwierdzić, że woli, aby przegrali, bo nie było to prawdą. Ale poczuła dziwny ucisk w żołądku.
- Nie bez powodu to ja wręczam tę nagrodę. Dziś zgarnęła ją drużyna, która zasługuje na największe uznanie. Myślę, że wszyscy nominowani zasłużyli na wielkie brawa, jednak przyznaję, to za nich trzymałem kciuki. Tym bardziej, że wielka rewolucja, jaka ich ostatnio dotknęła, ma przynieść podobno jeszcze większe owoce. Oby tak było. Proszę Państwa, mam przyjemność ogłosić, że Drużyną Roku zostaje Reprezentacja Siatkarzy!
Głośne brawa rozległy się na sali. Chyba nikt nie miał wątpliwości co do wyniku. Wcześniej nagrodzeni zostali już Bartosz Kurek, trener Anastasi, za którego wówczas wypowiadał się Gardini, oraz duet Fijałek/Prudel. Siatkówka tryumfowała dziś więc po raz kolejny, ustępując miejsca na scenie tylko raz, Agnieszce Radwańskiej.
Wstała z krzesła i powoli weszła na scenę.
- Widzę, że teraz wypowie się nasza Debiutantka. Powitajmy ją gorącymi brawami! – zaapelował Maciej Kurzajewski, a ona tylko lekko się uśmiechnęła, podchodząc do mikrofonu.
Stanęła przy nim nieśmiało unosząc wzrok na zgromadzonych. Tłum ludzi właśnie patrzył na nią, a ona czuła, że coraz bardziej trzęsą jej się dłonie. Zaczęła drżącym głosem.
- Bardzo miło stanąć w takim miejscu. Cieszę się, że to właśnie Panowie dostali nagrodę. Za wszystkie dokonania mijającego roku zdecydowanie im się to należało. Na osiągnięcie tych sukcesów pracowali bardzo ciężko i bardzo długo, wraz z trenerem Anastasim. Mam świadomość, jak wszyscy, że to właśnie jego statuetka – zatrzymała się na moment. Po takim wstępie nieco się rozluźniła. – Właściwie sama nie wiem co tu robię – roześmiała się wraz z publicznością. – Skoro jednak dostałam już szansę podziękowania w imieniu Andrei, chciałabym zacząć od PZPSu. Robią naprawdę wielką robotę, żeby zarówno Panowie, jak i Panie mogli startować, trenować i godnie reprezentować Nasz kraj. Zaraz po nich chciałabym podziękować również rodzinom Zawodników. Gdyby nie Wasza cierpliwość i wsparcie, Panowie nie byliby tu gdzie są. Bo nie zawsze trening czy trener są najważniejsi. Niekiedy to właśnie te plecy czynią sportowca wielkim. A poza tym w imieniu Andrei dziękuję całej drużynie, bo rozmawiając ostatnio, nie mógł przestać Was chwalić. W ogóle, gdy przygotowywałam się do objęcia tego stanowiska, ciągle mówił o Was w samych superlatywach. Dziękuję więc, że jesteście tak sumienni i pracowici, bo gdyby nie Wasze zaangażowanie, nie byłoby żadnej drużyny. Ale przede wszystkim Trener chciał podziękować Kibicom. To dla Was grali, dla Was zwyciężali, i dla Was nadal będą ciężko pracować. A ja razem z nimi. Dziękujemy – zakończyła ciepło się uśmiechając i popatrzyła na Możdżonka dzierżącego w dłoni statuetkę.
- Ja tak jeszcze krótko – powiedział Marcin, podchodząc do mikrofonu i bardzo się schylając.
Na sali rozległ się donośny śmiech, a Magneto uśmiechnął się tylko uroczo, nadal zgięty wpół.
- Chciałbym podziękować, tak jak Zuza mówiła, wszystkim którzy stali za tym sukcesem. Nie będę ich wymieniał po raz kolejny, bo ona podziękowała w pięknych słowach. Dodam tylko, ze w imieniu zawodników, przekazuję tę statuetkę Andrei, bo to jemu najbardziej się należy. Dziękuję za cały trud, który włożyłeś w budowanie tego zespołu, a dodatkowo za to, że wybrałeś sobie świetną następczynie. Przez trzy dni treningów dała Nam niezły wycisk, ale współpraca z nią będzie na pewno bardzo owocna. Dziękujemy – zakończył Marcin, patrząc w jej oczy i ucałował lekko jej policzek.
Popatrzyła na Niego zdziwiona. Cichy, spokojny Możdżonek faktycznie nie rzucał się ze swoimi poglądami w oczy. Wydawało się, ze jest raczej neutralny, ani na tak, ani na nie. A dziś… Okazał jej tyle wsparcia! Zeszli ze sceny zgraną grupa i wrócili do długiego, wspólnego stołu.
- Dziękuję – szepnęła tylko, patrząc na środkowego.
- Będzie dobrze, Mała Księżniczko – powiedział ciepło, puszczając jej oczko i usiadł obok swojej Hani, całując ją bardzo czule.


____________________________

Musicie mi wybaczyć. Naprawdę, musicie.
Koniec trymestru w mojej szkole to jakaś totalna jatka, jazda bez trzymanki, jak Boga kocham.
Ale wróciłam i jest dłuuugi, na przeprosiny.
Buziak dla cierpliwych.
A.

PS. Zaległości na waszych blogach też niedługo nadrobię.