- To, że Anastasi Cię wybrał, nie znaczy, że my będziemy
współpracować – powiedział wprost Winiarski i odwrócił się, wychodząc z sali
konferencyjnej.
Ubrana w fioletowo-czarną sukienkę stała przy długim stole, a Prezes
Przedpełski dyskutował z Andreą śmiejąc się w głos. Stan zdrowia Anastasiego
wykluczał dalszą pracę z kadrą. Jej czarne szpilki zostawiły dwa drobne
wgłębienia w puszystym, bordowym dywanie. Mocno zaciśnięte wargi wzbudziły
niepokój jednego ze współpracowników. Gardini podszedł i łamanym angielskim
spytał, czy wszystko dobrze. Odparła, że tak. Nie wypadało narzekać na
podwładnych jeszcze przed rozpoczęciem pracy.
- Muszą przywyknąć – powiedziała sobie w myślach, widząc gromy ciskane z niby
anielskich oczu Winiara.
Reprezentanci zebrali się przed drzwiami zażarcie dyskutując. Nie przyglądała
im się zbyt długo, a podejść się bała. Nie miała prawa wchodzić w tak zgraną
grupę. Bała się, że nie podoła. Andrea wybrał ją, bo wiedział, jak silną ma
osobowość. Teraz zgubiła ją jednak wraz z bezbarwnym błyszczykiem, tuż przed
wyjściem z domu.
- Panowie! – krzyknął Pan Mirek i wszystko ucichło. – Zapraszam na uroczysty
obiad – powiedział z uśmiechem.
Nie wyobrażała sobie takiego życia. To znaczy, owszem. Nie raz o tym myślała,
nie raz opisywała to w milionach nieuporządkowanych zeszytów. Ale co jej dziś z
tych wszystkich notatek, skoro tej wersji nie zakładała. Tak wrogiego
nastawienia grupy naprawdę sympatycznych ludzi nie spodziewała się nawet w
najgorszych koszmarach.
- Jak się czujesz? – zapytał Andrea, zanosząc się po tym długim kaszlem.
Skrzywiła się nieco przerażona. Najkrótsza wypowiedź wywoływała u niego ataki
kaszlu i duszności. Szybko sięgał wtedy po inhalator i szklankę wody. Gdy
oddech się uspokoił, złapała go delikatnie pod ramię, które zaoferował. Powoli,
niczym ojciec prowadzący pannę młodą przed ołtarz, wprowadził nowicjuszkę do
sali restauracyjnej i odsunął jej krzesło. Delikatnie na nim przycupnęła,
widząc mało przychylne spojrzenia. Czekoladowe oczy były chyba jedynymi, które
dawały jakąkolwiek nadzieję.
Przyglądał jej się od dłuższej chwili. Długie, proste,
ciemne włosy opadające na plecy, prawie aż do bioder. Zielone oczy, nieco teraz
przerażone, otoczone długimi, ciemnymi rzęsami. Delikatny makijaż, dodający im
jednak niesamowitej wyrazistości. Fioletowo-czarna sukienka, podkreślająca jej
porcelanową cerę. Tak krucha istota miała teraz objąć panowanie nad tłumem
facetów? Tłumem, który wcale jej nie chciał.
Nieśmiało zaczęła jeść ciepłą zupę. Powolnie zamaczała dużą
łyżkę i jeszcze wolniej unosiła ją do ust. Takiego życia chciała? Teraz śmiała
się sama z siebie. Gdzie się pchałaś, głupia? Za wysokie progi. AWF w trakcie,
praktyki od szesnastego roku życia i skończone milion kursów nie znaczyło
jeszcze o umiejętnościach prowadzenia takiej drużyny do zwycięstwa. Uniosła
znów oczy, starając się nie poruszać głową. Obserwowała ich ukradkiem.
Większość była zła. Wyraźnie zła. Zaciśnięte wargi, zęby czy napięte mięśnie i
złowrogie spojrzenie dawały znać o ich nastawieniu. Spojrzała na Winiarskiego.
Przewodniczący buntu spoglądał właśnie w jej stronę. Uniósł lekko brew, jakby
chciał spytać, na co liczyła, pchając się w tych wysokich bucikach w ich świat.
Zamknięty, elitarny krąg, do którego wejść mogą tylko najlepsi. Ona na razie
była nikim. Gdzie w tym logika? Dlaczego poprzednik wybrał akurat ją, skoro nie
miała jeszcze żadnych znaczących osiągnięć? Powoli wypuściła powietrze z płuc i
dotarło do niej, czego właśnie potrzebuje. Papierosa. Przeprosiła na moment i
wstała od stołu, dyskretnie łapiąc torebkę i niemal chyłkiem wychodząc z
przepełnionej testosteronem sali.
- Już zrezygnowała? – zakpił Winiarski, zaczynając drugie
danie.
- Nie rozumiem, czemu z góry ją skreślacie – jedyny, który otwarcie stanął w
jej obronie.
Dobrze wiedział, że nie będzie łatwo. Że jej musi być cholernie trudno. Po
takich poprzednikach nie da się po prostu wejść w temat i dorównać.
- A Ty co? Wpadła Ci w oko? – zapytał Żygadło, a on lekko pokręcił głową.
- Nie będę z wami w ten sposób dyskutował – powiedział tylko bardzo dojrzale.
Nie był właścicielem tych czekoladowych oczu, które wcześniej dokładnie zbadały
jej sylwetkę. On wyszedł. Tuż za nią, pod pretekstem wyjścia do łazienki, wymknął
się na długi korytarz i podążył w stronę wyjścia.
___________________________
Witam. Po roku, albo i dwóch, znów witam.
A.
buu, chory Andrea :c
OdpowiedzUsuńlubię silne kobiety potrafiące radzić sobie z przeciwnościami losu. Nawet jeśli największą z nich jest bóg seksu Michał W.
I czekam na bliższe informacje o panie, który jest przeciwnikiem buntu i osobnikiem niezwykle dojrzałym.
Jak to czytam, to mi się stare dobre czasy przypominają i wiesz, troszkę mi tęskno za nimi, dlatego cieszę się że wróciłaś.
Tak, tak, tak! Mówiłam już, że bardzo się cieszę, że do nas wracasz? :D
OdpowiedzUsuńChory Anastasi? Aż mam ciarki na plecach jak czytałam o inhalatorze. No to mamy kobietę, która będzie musiała zapanować nad tym skupiskiem testosteronu :D A jak Winiarski wszczyna bunt to może być to bardzo ciężkie.
Ja wiem do kogo należą te czekoladowe oczy, tylko jedna osoba jest posiadaczem tak genialnych, czekoladowych oczu <3
Do następnego, moja Droga :*
Taak, Ty mnie doskonale rozumiesz, dlatego wiesz, czyje to :D. Do następnego.
UsuńCieszę, że wróciłaś ^^
OdpowiedzUsuńpisz pisz dalej!
M.
Początek świetny!
OdpowiedzUsuńTaki zły i niemiły Winiarski jest...fajny xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)
I mogłabyś mnie informować na http://wielka-milosc-nie-umiera-do-konca.blog.onet.pl/ lub na GG:23169045
Z góry dziękuję i pozdrawiam :)
całosc jest tak cudowna, że aż mi się wierzyć nie chce.
OdpowiedzUsuńbtw. babka szefuje ? - to musi być fajne ; D
biorę sie za czytanie ;)
/// http://naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/